Rząd obecny (tak jak poprzednie zresztą) uczynił niewiele dobrego w sprawach mających wpływ na zmiany klimatu. Przeciwnie, jego działania należy ocenić jako raczej szkodliwe. Dowodzi tego intensyfikacja wyrębu Puszczy Białowieskiej (i, jak się zdaje, także Karpackiej), dopuszczenie do „rzezi" drzew na parcelach prywatnych i publicznych oraz podtrzymywanie wydobycia, importu i masowego spalania węgla przy jednoczesnym utrudnianiu działalności podmiotów pozyskujących energię odnawialną.
Polityka rządu, jakkolwiek niepoprawiająca komfortu życia w kraju (smog!), ma jednak ograniczony wpływ na klimat. Ten ostatni jest zjawiskiem globalnym. Nawet gdyby Polska z dnia na dzień przestawiła się na „czystą energetykę", zaprzestała emisji gazów cieplarnianych i rabunkowej eksploatacji lasów – to w skali globalnej nie miałoby to żadnego wymiernego znaczenia. Znaj proporcją, mocium panie... w ostatecznym rachunku Polska jest krajem małym obszarowo, ludnościowo i ekonomicznie.
Będąc członkiem Unii Europejskiej, Polska może jednak zrobić dla klimatu dużo więcej, niż wskazywałyby na to jej skromne rozmiary i zasoby. W szczególności Polska może się przyczynić do zahamowania dalszych katastrofalnych zmian klimatu (globalnego). Zmian tych należy się spodziewać po wejściu w życie niedawno wynegocjowanej umowy o wolnym handlu pomiędzy UE a grupą krajów Mercosur (obejmującą m.in. Brazylię i Argentynę).
Mercosur to już nie przelewki: ludność siedmiokrotnie liczniejsza od ludności Polski (i równa ok. połowy ludności całej UE), obszar: 13,8 milionów km kw. – prawie trzykrotność obszaru UE.
Unijni aparatczycy odpowiedzialni za wynegocjowany traktat UE–Mercosur nie szczędzą zapewnień o jego dobroczynnych efektach ekonomicznych, o wszelakich zabezpieczeniach środowiskowych itp. Zapewnień tych nie wolno przyjąć na wiarę. W istocie dobroczynnych skutków doświadczą przede wszystkim właściciele (w tym europejscy) latynoamerykańskich latyfundiów rolnych oraz europejskie koncerny przemysłowe (w tym zwłaszcza motoryzacyjne) liczące na niższe cła i wzrost zyskownego eksportu do Mercosuru. Europejscy producenci żywności i inne grupy zawodowe zostaną wystawieni na nierówną konkurencję (w Mercosurze płace w ogóle są bardzo niskie, podobnie jak koszty środowiskowe). Grupy te poniosą ciężkie straty, których nie zrekompensują zwiększone zyski europejskich koncernów motoryzacyjnych.