Każdy plan dotyczący polityki gospodarczej rządu w perspektywie średnio- i długofalowej, taki jak „Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" (zwany też od planem Morawieckiego – red.) składa się lub składać powinien z trzech części.
W części pierwszej mamy diagnozę stanu bieżącego gospodarki i finansów państwa, ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla dalszego rozwoju. W części drugiej formułowane są główne cele polityki gospodarczej w średniej i dłuższej perspektywie. Wreszcie w części trzeciej – najważniejszej, stanowiącej istotę planu – formułowane są metody realizacji postawionych celów oraz przedstawiona jest analiza wskazująca na to, że zaproponowane metody są w stanie rządowe cele osiągnąć
Podzielam w dużym stopniu, chociaż nie całkowicie, oceny i argumentację rządowego dokumentu dotyczące części pierwszej oraz drugiej, czyli diagnozy i celów. Mam natomiast duże problemy z częścią trzecią, czyli zasadniczą.
Najważniejszy problem to demografia
W odniesieniu do diagnozy chciałbym zauważyć i podkreślić dość powszechną zgodę wśród ekonomistów i innych ekspertów, że zagrożenie demograficzne jest rzeczywiście duże i rośnie. Jakość prawa i instytucji publicznych jest niska i być może maleje. Koszty biurokracji są wysokie, niekiedy wręcz paraliżują przedsiębiorców. Szkolnictwo zawodowe i budownictwo czynszowe są zdecydowanie nieadekwatne do potrzeb. Luka podatkowa i szara strefa są w relacji do PKB blisko dwukrotnie wyższe niż w starych krajach UE; oszczędności narodowe oraz inwestycje krajowe są w relacji do PKB bardzo niskie, najniższe w UE.
W części diagnostycznej dokument rządowy te krytyczne oceny podziela. To oczywiście bardzo dobrze. Ale równocześnie zawyża rolę kapitału zagranicznego w polskiej gospodarce, twierdząc, że „2/3 eksportu tworzą firmy z kapitałem zagranicznym". Tymczasem według GUS w roku 2014 eksport podmiotów zagranicznych wynosił niecałe 50 proc. eksportu ogółem.