Sejm uchwalił 25 lutego – po uwzględnieniu poprawek Senatu – ustawę budżetową na rok bieżący, a 3 marca podpisał ją prezydent. Tym samym ustawa weszła w życie. Nadal jednak pozostaje otwarta sprawa, czy ustawa jest realna, czy uda się ją zrealizować w przyjętym kształcie, a w szczególności, czy deficyt finansów publicznych (nie samego budżetu państwa) uda się utrzymać na zadeklarowanym poziomie. Wprawdzie w ustawie poziom ten nie został zapisany, ale w uzasadnieniu ustawy oraz – co szczególnie istotne – w liście ministra Pawła Szałamachy do Komisji Europejskiej z 28 stycznia podano, że deficyt sektora liczony zgodnie z ESA 2010 wyniesie 2,8 proc. PKB.
PKB niższy niż zakładano
W ustawie budżetowej przyjęto, że dochody budżetu państwa w 2016 r. wyniosą 313,8 mld zł, wydatki 368,5 mld zł, a deficyt nie przekroczy 54,7 mld zł. Kwoty te ustalono, opierając się na założeniu, że PKB w cenach bieżących wyniesie w roku bieżącym 1888,3 mld zł. Dzisiaj wszystko wskazuje na to, że PKB będzie niższy o 23–28 mld zł. Po pierwsze – okazało się, że PKB w 2015 r. był niższy, niż zakładano (wprawdzie tylko o 6,4 mld zł, ale i to ma znaczenie). Po drugie – przyjęty deflator PKB w wysokości 101,3 proc. jest w warunkach utrzymującej się deflacji wyraźnie zawyżony (NBP prognozuje, że wskaźnik cen konsumpcyjnych obniży się w 2016 r. o 0,4 proc.). Będzie dobrze, jeżeli wyniesie 100,3 proc. Po trzecie – przyjęty wskaźnik wzrostu realnego PKB w wysokości 103,8 proc. jest wprawdzie możliwy do osiągnięcia, ale w szczególnie sprzyjających warunkach. Otwarte jest pytanie, czy prowadzona polityka gospodarcza będzie rzeczywiście sprzyjać szybkiemu wzrostowi PKB. Istnieją poważne prognozy, z których wynika nieco niższe tempo wzrostu realnego PKB w 2016 r., np. Komisja Europejska prognozuje dla Polski wzrost o 3,4 proc.
W dalszych rozważaniach zakładam jednak, że PKB wzrośnie realnie o 0,8 proc. i w ujęciu nominalnym osiągnie poziom 1865 mld zł (co oznacza wzrost nominalny 4,2 proc.). Przyjmując, że dochody sektora finansów publicznych z tytułu podatków i składek ubezpieczeniowych stanowią około 30 proc. PKB (w 2014 r. było to 32,9 proc.), niższy poziom nominalnego PKB spowodować może zmniejszenie dochodów o około 7 mld zł.
Przyjęty w ustawie poziom deficytu budżetu państwa w wysokości 54,7 mld zł stanowi 2,9 proc. PKB. Do tego trzeba dodać łączny, niepokryty dotacjami z budżetu państwa deficyt państwowych funduszy celowych mających według ustawy wynieść 16,6 mld zł (główną przyczyną jest tu deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych) oraz deficyt Narodowego Funduszu Zdrowia zaplanowany na 926 mln zł. Będzie to razem 72,5 mld zł, czyli 3,89 proc. PKB. Możemy natomiast nie brać pod uwagę deficytu budżetu środków europejskich, mającego wynieść 9,2 mld zł, bo budżet ten powinien być strukturalnie zrównoważony, a deficyty lub nadwyżki wynikają z poślizgów rozliczeń w czasie.
Łącznie deficyt sektora finansów przyjęty w ustawie budżetowej (choć zapisany tylko w jej uzasadnieniu) wynieść ma – bez deficytu budżetu środków europejskich – 60,6 mld zł, a więc znacznie mniej niż łączny deficyt budżetu państwa i funduszy, co oznacza, że pozostała część sektora powinna przynieść dość dużą nadwyżkę. I tu zaczynają się wątpliwości.