Aktualizacja: 04.10.2016 22:03 Publikacja: 04.10.2016 21:58
Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński
Rozwiązań pośrednich, wskutek których odzież znanych projektantów ląduje w wielkich koszach przy kasach w Biedronce czy Lidlu, kompletnie nie pojmuję.
I bardziej nie potrafię tu rozgryźć projektantów niż kupujących. Bo o ile mogę jeszcze zrozumieć u statystycznego Polaka chęć kupienia „markowej" torebki od „markowego" projektanta za cenę z Rossmanna zamiast jakiejś bardziej przystającej do butików z warszawskiej ulicy Mokotowskiej (wszak jesteśmy znani z tego, że wolimy taniej niż lepiej), o tyle nie rozumiem, jaką korzyść ma z tego sam projektant. Oczywiście finansową, bo gadżety wystawione w koszach przy kasach w ogólnopolskich sieciach handlowych na pewno sprzedadzą się liczniej niż w pojedynczym stołecznym butiku. Ale taki sposób sprzedaży przecież uderzy w wypracowywaną przez lata markę projektanta, wymyśloną jako produkt z wyższej półki.
Programy kandydatów na prezydenta są w najlepszym przypadku „pilotami” inicjatyw, którymi za dwa i pół roku kusi...
Niezależnie od tego, kto będzie urzędować w Białym Domu, najważniejszym globalnym przeciwnikiem Stanów Zjednoczo...
Podział na osobne silosy regulacyjne – telekomunikację, media, pocztę, ochronę danych osobowych – traci sens. Cy...
Miejsce 7.: Fiat Auto Poland, 11.: Daewoo-FSO Motor, 13. – Centrum Daewoo. Czyli motoryzacja trzyma się mocno. N...
Choć wicepremier Kosiniak-Kamysz właśnie ogłasza kolejny kontrakt na sprzedaż polskiego uzbrojenia, to prawda je...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas