Oczywiście, są sytuacje nadzwyczajne, gdy takie kroki mają sens, np. zagrożenie wojną czy katastrofy naturalne. Tylko czy sam fakt, że państwo może kupić Pekao SA, takie działanie uzasadnia?
Z szacunków „Rzeczpospolitej" wyraźnie wynika, że przejęcie przez PZU kontroli nad Pekao SA może spowodować spadek kursów tego banku nawet o 30 proc. Czyli to, że państwo zostanie właścicielem Pekao, tak podziała na inwestorów, że zaczną wyceniać bank (drugi co do wielkości w Polsce) o jakieś 9 mld zł niżej niż dziś. A – co ważne – te akcje od kilku tygodni i tak tanieją.
Nasze państwo nie liczy się z interesami mniejszościowych akcjonariuszy i nie dba o zyski swoich firm, przedkładając nad wszystko cele polityczne. Można podać rozliczne przykłady, gdy rządy (zarówno PiS, jak i PO), nie dbając o interesy firm, nakazywały im przeprowadzać operacje, które przynosiły straty. Przypomnijmy, jak Platforma wymyśliła, by spółki energetyczne ratowały kopalnie. Albo ostatnie pomysły ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, który zmusza podległe mu firmy do płacenia dodatkowych podatków. A te tłumy niedoświadczonych ludzi, które trafiały do kierownictw spółek? To wpływa na wyniki firm. Firm, których właścicielem jest nie tylko państwo, ale i prywatni – często bardzo drobni – inwestorzy.
Dla kierownictwa PZU obecna sytuacja jest frustrująca. Firma ma wyłożyć kilka miliardów złotych na zakup Pekao, choć ma pełną świadomość, że mniej więcej jedna trzecia z tej kwoty natychmiast wyparuje.
Czy więc państwo i PZU nie powinny odstąpić od tej transakcji? Raczej nie. Taka okazja – gdy na sprzedaż tanio wystawiono jeden z największych i najlepszych banków w Polsce – na pewno szybko się nie powtórzy. Tylko że gdy operacja kupna zostanie już przeprowadzona, szybko powinno się znaleźć dla banku prywatnego, krajowego inwestora. Sęk w tym, że obecny rząd, niestety, raczej nie będzie chciał tego zrobić.