Teraz firma bierze na celownik usługi kurierskie i dostawy posiłków. Już słyszę lament osiadłych na tych rynkach firm i korporacji, które bronić będą status quo. Z pewnością będziemy świadkami oskarżeń o dumpingowe ceny i pozwów o nieuczciwą konkurencję. Ze strony taksówkarzy pod adresem kierowców Ubera najczęściej padały zarzuty o brak obciążeń fiskalnych, co pozwala na oferowanie niższych stawek. Nie twierdzę, że zawsze bezzasadne. Należałoby z tego wyciągnąć lekcję i uszczelnić system.

Jednak faktem jest, że Uber na rynku taksówkarskim zrobił sporo dobrego. I nie chodzi tylko o wprowadzenie przez rywali konkurencyjnych stawek, ale także uczciwość kierowców dużych korporacji, którzy nie obwożą nas jak najdłuższą trasą, by nabić taksometr. Powstały też aplikacje iTaxi i MyTaxi. Mogą z nich korzystać ci, którzy nie zgadzają się z praktykami amerykańskiego start-upu i wolą przewóz zwykłą taksówką.

Na rozszerzeniu działań Ubera znów skorzysta Kowalski. Bo będzie mógł taniej wysłać paczkę. Dziś stawki firm kurierskich nie różnią się znacząco między sobą. Co więcej, tyle samo płacimy, wysyłając paczkę na drugi koniec Polski i ważne dokumenty w tym samym mieście. Widzę tu pole do popisu i zastosowania stawek dynamicznych.

Problemem może być logistyka i zasięg. Bo skoro z usług przewozowych Ubera można skorzystać na razie tylko w siedmiu aglomeracjach, to pewnie kurierzy i dostawcy jedzenia będą mieli teren działania ograniczony do tychże miejsc. I w końcu, czy zostanie stworzona osobna baza samochodów dla świadczenia tych usług? Mam nadzieję że tak. Bo nikt nie chciałby korzystać z przewozu autem, który wraz z nami wiezie chińszczyznę i bagażnik zawalony paczkami.