Raoul Picello: Śladem Formuły 1

Naszym celem jest przekonanie konsumentów, że jeśli chcą kupić auto klasy premium, to wcale nie muszą kupować marki niemieckiej – mówi Raoul Picello, prezes Infiniti na Europę, Bliski Wschód i Afrykę, w rozmowie z Danutą Walewską.

Aktualizacja: 31.03.2017 07:30 Publikacja: 30.03.2017 22:19

Raoul Picello

Raoul Picello

Foto: materiały prasowe

Rz: Rok temu Infiniti przekonywał, że pojawienie się na rynku Q30 całkowicie zmieni wizerunek marki i jej postrzeganie na rynku. Czy uważa pan, że się to udało?

Z pewnością jeśli chodzi o wielkość sprzedaży. Tutaj udało się zrealizować prognozy z nawiązką. Tylko w Europie Zachodniej zanotowaliśmy 40-procentowy wzrost sprzedaży, oczywiście chodzi mi o obydwa modele – Q30 i SUV QX30. Natomiast jeśli chodzi o świadomość i rozpoznawalność marki, nadal jesteśmy w fazie wzrostowej. Z pewnością Q30 to model, który jest rozpoznawalny na rynku, pomimo tego, że wyraźnie różni się od naszej gamy i mógł nawet spolaryzować zwolenników marki. Okazało się jednak, że zwolenników takich zmian jest znacznie więcej niż osób, którym nowa stylistyka zdecydowanie się nie podoba. Czyli ostateczna odpowiedź na postawione przez panią pytanie brzmi: zdecydowanie tak.

Skoro więc ten nowy wizerunek Infiniti tak się spodobał, to co teraz? Jakie auta zamierzacie wprowadzić na rynek? Bo przecież właśnie wraz z Q30 zyskaliście nowych konsumentów, którzy są młodsi od tych, którzy kupowali poprzednie modele, ale i znacznie bardziej wymagający. Co teraz zaproponujecie, żeby powiększyć tę grupę?

Rzeczywiście Q30 był pierwszym krokiem, ale i Q60 idzie w tym kierunku. Auta wyglądają inaczej, projektanci pozwolili sobie na większą odwagę, niż było to wcześniej, nie ma w tym już cienia konserwatyzmu. Pozwoliło nam to na wyróżnienie się w europejskim segmencie premium, gdzie jest niesłychana konkurencja. Ale już Q50 zmienił się bardzo niewiele, lecz to model relatywnie nowy. W tym wypadku zdecydowaliśmy się tylko na niewielkie modyfikacje. Naszym celem było jednak wysłanie kolejnego sygnału do konsumentów, że skoro chcą auto premium wyposażone we wszystkie nowinki technologiczne, to wcale nie muszą kupować marki niemieckiej. Na tę inność stawiamy ogromny nacisk.

Model Q50 to pierwszy krok w kierunku auta autonomicznego. Czy to ma go promować?

Infiniti jest częścią aliansu Renault-Nissan, a auta autonomiczne są w nim jednym z filarów przyszłego rozwoju. System ProPilot pozwalający np. samodzielnie jechać po autostradzie jest już montowany w nissanach i w dwóch modelach Infiniti – właśnie Q50 i Q60. Zamierzamy więc w pełni korzystać z technologii aliansu, ale wybierać z nich to, co akurat dla Infiniti jest odpowiednie...

Ile z auta autonomicznego Infiniti jest w stanie już w tej chwili zastosować w już produkowanych modelach?

Praktycznie wszystko – są aktywne tempomaty, automatyczna zmiana pasów jazdy, możliwość wybrania trasy, która jest mniej zatłoczona. Tyle że w naszych założeniach nie ma miejsca na auta bez kierowców. Wszystkie te rozwiązania w tej chwili traktujemy jako wsparcie dla prowadzącego auto, a nie całkowicie wyręczające go w tej funkcji. Chcemy, żeby to kierowca decydował, bo przecież prowadzenie auta to także emocje, przede wszystkim pozytywne. I nie chcemy, żeby miały one zniknąć.

Czy pana zdaniem auta autonomiczne będą bezpieczniejsze od tych, które polegają wyłącznie na reakcjach kierowcy?

Zdecydowanie tak, ale znów: to kierowca wybiera, z czego chce skorzystać, jakie funkcje wyłączy, a z których z autonomicznej oferty skorzysta podczas jazdy. Na przykład na zakorkowanej ulicy może się okazać, że wybierze jazdę autonomiczną, bo właśnie jest bardziej bezpieczna i mniej męcząca.

Podczas ostatniego salonu w Genewie pokazaliście coupe Project Black S. Czy to kolejna wskazówka, dokąd jedzie Infiniti?

Raczej kolejna próba sondowania rynku. Ten model to efekt naszej współpracy z technologiami Formuły 1. Chcemy teraz posłuchać, co się będzie o nim mówiło na rynku. Jeśli się okaże, że koncept został dobrze przyjęty, że ma potencjał, a co najważniejsze, że technologicznie da się wszystko przenieść do produkcji seryjnej, może się okazać, że Project zmieni się w prawdziwy projekt.

Słyszałam, że Shiro Nakamura, do niedawna główny stylista Infiniti, powiedział: zróbmy to!

Jeśli ktoś widzi piękne auto i technologię stojącą za modelem koncepcyjnym, naturalne, że chce to auto widzieć na drogach. Nie jest więc wykluczone, że ostatecznie tak się stanie. Nie muszę chyba mówić, jak bardzo bym tego chciał. Zresztą nie tylko Shiro Nakamura, ale i prezes marki Roland Krueger jest za zmianą konceptu w auto produkcyjne.

Jakie rynki europejskie mają dla was największy potencjał?

Infiniti ma największe udziały rynkowe w Hiszpanii, we Włoszech, we Francji i do pewnego stopnia także w Wielkiej Brytanii, chociaż spadek kursu funta w nas uderzył. Bardzo dobre wyniki sprzedaży mamy także w Polsce. Jeśli chodzi o potencjał, to naturalnie Niemcy, bo to rynek ogromny, a nasz udział – niewielki. Zdobywanie rynku niemieckiego przez japońską markę premium jest bardzo trudne, ale oczywiście nie dajemy za wygraną. Ale ogromny potencjał widzę właśnie także w Polsce, gdzie mamy silnego partnera w Grupie PGD i wspólnie możemy rozwijać sieć dilerską.

Topowy model Infiniti jest produkowany w Wielkiej Brytanii, w fabryce w Sunderland, a właśnie zaczyna się Brexit. Jak pan mówił, już są kłopoty z kursem funta, nie ma pan obaw, że kłopoty będą się nasilać?

Monitorujemy sytuację. Z rządem brytyjskim zawsze mieliśmy doskonałe stosunki i jestem przekonany, że także w nowym scenariuszu wszystko dobrze się ułoży. Kurs funta może okazać się zarówno kłopotem, jak i korzyścią, bo auta będziemy produkować w Wielkiej Brytanii, ale z Unii Europejskiej importujemy sporo komponentów, z kolei auta sprzedajemy i na miejscu, i poza granicami brytyjskimi. Więc na razie wszystko wygląda normalnie.

CV

Raoul Picello jest Hiszpanem. Ma 53 lata. Od roku 2012 był szefem sprzedaży Nissan Europe, wcześniej przepracował 20 lat w branży motoryzacyjnej.

Rz: Rok temu Infiniti przekonywał, że pojawienie się na rynku Q30 całkowicie zmieni wizerunek marki i jej postrzeganie na rynku. Czy uważa pan, że się to udało?

Z pewnością jeśli chodzi o wielkość sprzedaży. Tutaj udało się zrealizować prognozy z nawiązką. Tylko w Europie Zachodniej zanotowaliśmy 40-procentowy wzrost sprzedaży, oczywiście chodzi mi o obydwa modele – Q30 i SUV QX30. Natomiast jeśli chodzi o świadomość i rozpoznawalność marki, nadal jesteśmy w fazie wzrostowej. Z pewnością Q30 to model, który jest rozpoznawalny na rynku, pomimo tego, że wyraźnie różni się od naszej gamy i mógł nawet spolaryzować zwolenników marki. Okazało się jednak, że zwolenników takich zmian jest znacznie więcej niż osób, którym nowa stylistyka zdecydowanie się nie podoba. Czyli ostateczna odpowiedź na postawione przez panią pytanie brzmi: zdecydowanie tak.

Pozostało 85% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację