Rz: Rok temu Infiniti przekonywał, że pojawienie się na rynku Q30 całkowicie zmieni wizerunek marki i jej postrzeganie na rynku. Czy uważa pan, że się to udało?
Z pewnością jeśli chodzi o wielkość sprzedaży. Tutaj udało się zrealizować prognozy z nawiązką. Tylko w Europie Zachodniej zanotowaliśmy 40-procentowy wzrost sprzedaży, oczywiście chodzi mi o obydwa modele – Q30 i SUV QX30. Natomiast jeśli chodzi o świadomość i rozpoznawalność marki, nadal jesteśmy w fazie wzrostowej. Z pewnością Q30 to model, który jest rozpoznawalny na rynku, pomimo tego, że wyraźnie różni się od naszej gamy i mógł nawet spolaryzować zwolenników marki. Okazało się jednak, że zwolenników takich zmian jest znacznie więcej niż osób, którym nowa stylistyka zdecydowanie się nie podoba. Czyli ostateczna odpowiedź na postawione przez panią pytanie brzmi: zdecydowanie tak.
Skoro więc ten nowy wizerunek Infiniti tak się spodobał, to co teraz? Jakie auta zamierzacie wprowadzić na rynek? Bo przecież właśnie wraz z Q30 zyskaliście nowych konsumentów, którzy są młodsi od tych, którzy kupowali poprzednie modele, ale i znacznie bardziej wymagający. Co teraz zaproponujecie, żeby powiększyć tę grupę?
Rzeczywiście Q30 był pierwszym krokiem, ale i Q60 idzie w tym kierunku. Auta wyglądają inaczej, projektanci pozwolili sobie na większą odwagę, niż było to wcześniej, nie ma w tym już cienia konserwatyzmu. Pozwoliło nam to na wyróżnienie się w europejskim segmencie premium, gdzie jest niesłychana konkurencja. Ale już Q50 zmienił się bardzo niewiele, lecz to model relatywnie nowy. W tym wypadku zdecydowaliśmy się tylko na niewielkie modyfikacje. Naszym celem było jednak wysłanie kolejnego sygnału do konsumentów, że skoro chcą auto premium wyposażone we wszystkie nowinki technologiczne, to wcale nie muszą kupować marki niemieckiej. Na tę inność stawiamy ogromny nacisk.
Model Q50 to pierwszy krok w kierunku auta autonomicznego. Czy to ma go promować?