W wywiadzie opublikowanym w „Rzeczpospolitej" z 14 maja premier Beata Szydło wyraziła pogląd, że wejście Polski do strefy euro będzie miało miejsce, ale z dwóch powodów odmówiła sprecyzowania daty wejścia, w każdym razie oświadczyła, że nie nastąpi to w trakcie obecnej kadencji parlamentarnej. Te powody to ocena, że „strefa euro jest w głębokim kryzysie", oraz że Polska „nie jest jeszcze gotowa" do tego wejścia.
Podzielam ocenę, że Polska nie jest jeszcze gotowa do przyjęcia euro, ale jestem zaniepokojony brakiem rządowego programu działań, które by tę przeszkodę usunęły.
Problem deficytu
Chodzi głównie o wątpliwości dotyczące stabilności finansów publicznych. Przez cały okres polskiej transformacji deficyt sektora finansów publicznych wahał się w przedziale od 2 do 8 proc. PKB, średniorocznie około 4 proc. Aby sprostać wymaganiom wejścia, deficyt ten nie powinien nigdy przekraczać 3 proc. PKB, czyli w dobrej sytuacji gospodarczej powinien być zerowy lub nawet powinniśmy mieć nadwyżkę budżetową. Chodzi zatem o zmiany w polityce fiskalnej, które poprawią na stałe wynik sektora finansów publicznych o około 4 pkt proc. PKB, czyli o około 80 mld zł. Wymagana jest zatem poprawa w dość dużej skali, w dodatku poprawa permanentna.
Podkreślam od wielu już lat, że taka poprawa potrzebna byłaby już teraz, czyli niezależnie od kwestii wchodzenia do strefy euro, bo obniżałaby koszt obsługi długu publicznego, w Polsce dość wysoki. Ponadto powiększałaby oszczędności krajowe, więc także krajowe inwestycje, co z kolei jest warunkiem koniecznym podtrzymania zadowalającego tempa wzrostu gospodarczego. O potrzebie dużego wzrostu oszczędności i inwestycji krajowych, poprzez m.in. poprawę stanu finansów publicznych, mówi słusznie rządowy program zainicjowany przez wicepremiera Morawieckiego, ale dokument ten niestety nie przedstawia metod osiągnięcia takiej poprawy.
Strefa ma się lepiej
Druga kwestia, która w wywiadzie pani premier budzi mój niepokój, to całkowicie błędna ocena jakoby ciągle głębokiego kryzysu w strefie euro.