Aktualizacja: 10.08.2017 22:30 Publikacja: 10.08.2017 21:54
Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek
Jak widać po ofertach w Niemczech, Holandii, Danii i Szwajcarii, wyraźnie trudniej jest znaleźć dziesięcioletniego mercedesa bądź bmw z silnikiem Diesla. Takie modele właśnie były najchętniej kupowane przez Polaków, bo były tanie w obsłudze, łatwe do napraw w każdym garażu i dawały dużą szansę, że przejadą o własnych siłach przez pół Europy do polskiego warsztatu.
Teraz używane diesle na Zachodzie są już droższe, bardziej skomplikowane w obsłudze, często wymagające wizyty w autoryzowanym warsztacie, a to już łączy się z poważnymi kosztami. A w dodatku nikt tak naprawdę nie wie, jaka jest ich przyszłość. Kolejne miasta ogłaszają, że nie pozwolą wjechać autom z normami spełniającymi Euro 1-5. A w dodatku jeszcze Volkswagen i Audi, które wywołaną aferą spalinową zniechęciły wielu kierowców do kupowania pojazdów z silnikami wysokoprężnymi, ogłosiły akcje hojnych dopłat do złomowania starszych modeli diesla, pod warunkiem zakupu nowych pojazdów ich marek. Na razie tylko w Niemczech, ale to i tak oznacza, że motoryzacyjne rzęchy na dobre zginą z rynku.
GUS opublikował właśnie dane na temat stanu polskiej gospodarki w II kwartale. I nie są to wcale dane bardzo optymistyczne, choć na pierwszy rzut oka mogą się takie wydawać.
Raty kredytów wyższe nawet o połowę? Choć prawdopodobieństwo takiego scenariusza nie jest dziś wysokie, nie jest on jednak niemożliwy.
Homo oeconomicus zaczął być prezentowany jako „bezduszna" i „agresywna" maszyna do kalkulowania kosztów i korzyści, działająca wedle zasady, że ekonomiczny cel, czyli maksymalizacja własnych korzyści, uświęca środki.
Nikt od 20 lat tak bardzo nie nakręcił wzrostu cen w Polsce, jak pandemia pod rękę z lekceważącą inflację Radą Polityki Pieniężnej.
Przez wciąż wysoki wskaźnik inflacji wydatki świąteczne Polaków rosną z roku na rok. Podczas gdy w 2022 roku było to średnio 1427 zł, to w 2023 roku przeciętny Polak wydał na święta już 1490 zł .
Analiza skutków rządów 50 populistycznych liderów, w różnych okresach i krajach, wykazała, że ich ambitne plany kończą się nieodmiennie trwałym spowolnieniem wzrostu.
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Trudno uniknąć wrażenia, że kwalifikacja prawna zdarzeń z udziałem funkcjonariuszy policji może zależeć od tego, czy występują oni po stronie potencjalnych sprawców, czy też pokrzywdzonych feralnym postrzeleniem.
Niektóre pomysły na usprawnienie sądownictwa mogą prowadzić do kuriozalnych wręcz skutków.
Hasło „Ja-ro-sław! Polskę zbaw!” dobrze ilustruje kłopot części wyborców z rozróżnieniem wyborów politycznych i religijnych.
Ugody frankowe jawią się jako szalupa ratunkowa w czasie fali spraw, przytłaczają nie tylko sądy cywilne, ale chyba też wielu uczestników tych sporów.
Współcześnie SLAPP przybierają coraz bardziej agresywne, a jednocześnie zawoalowane formy. Tym większe znacznie ma więc właściwe zakresowo wdrożenie unijnej dyrektywy w tej sprawie.
To, co niszczy demokrację, to nie wielość i różnorodność opinii, w tym niedorzecznych, ale ujednolicanie opinii publicznej. Proponowane przez Radę Ministrów karanie za „myślozbrodnie” to znak rozpoznawczy rozwiązań antydemokratycznych.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas