Z opublikowanego właśnie przez Główny Urząd Statystyczny raportu dotyczącego warunków życia Polaków wynika, że prawie połowa mieszkańców naszego kraju w 2012 r. zrezygnowała z wizyty u stomatologa, bo nie było ich na nią stać.
– Wciąż bardzo rzadko się zdarza, by pacjenci przychodzili na kontrolę co pół roku – opowiada Klaudiusz Maroszyński, właściciel gabinetu stomatologicznego w podwarszawskim Izabelinie. Dodaje, że najczęstszym powodem wizyt jest problem z zębami – wypadła plomba albo ząb się ukruszył, albo coś ich boli. – Mimo możliwości znieczulenia wiele osób boi się stomatologa. Uważają, że u dentysty, inaczej niż u fryzjera, boleć zawsze musi – tłumaczy.
W efekcie zaniedbań niemal 90 proc. dzieci i młodzieży ma próchnicę, a ponad 40 proc. emerytów nie ma już ani jednego zęba.
To najgorsze wyniki wśród krajów cywilizowanych. Ale nie tylko – jak wynika z danych Ministerstwa Zdrowia – zęby w lepszym stanie niż Polacy mają np. mieszkańcy Urugwaju czy RPA. – Opieka dentystyczna w Polsce jest na fatalnym poziomie. System jest tak skonstruowany, że w zasadzie nie da się leczyć zębów na NFZ, a prywatna opieka dentystyczna jest dla wielu osób za droga – mówi dr Krzysztof Łanda, szef fundacji Watch Health Care zajmującej się monitorowaniem ograniczeń w dostępie do służby zdrowia.
Dr Łanda opowiada, że ograniczenie dostępu do stomatologa to celowy zabieg, bo uznano, że są to stosunkowo tanie świadczenia, na które w razie potrzeby pacjent wyłoży z własnej kieszeni. – Tymczasem z uwagi na koszty Polacy wizytę u dentysty odkładają tak długo, jak się tylko da. I często, kiedy w końcu trafią do dentysty, jest już tak późno, że nie pozostaje nic innego, niż ząb usunąć. To proste, tym bardziej że ekstrakcja zębów jest jednym z nielicznych zabiegów stomatologicznych, które nie są limitowane. Inne jak np. usuwanie kamienia nazębnego, wypełnianie ubytków czy leczenie kanałowe, są ściśle reglamentowane.