janina blikowska?joanna ćwiek
Aż 65 osób zachorowało w czerwcu w Białymstoku i jego okolicach na wirusowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. To 11 razy więcej niż w całym zeszłym roku. W pozostałych regionach kraju zaś od stycznia odnotowano tylko 14 przypadków tej choroby.
Bez groźnych powikłań
Stwierdzona na Podlasiu choroba jest enterowirusowa, co oznacza, że ma nieco łagodniejszy przebieg niż ta wywołana przez bakterie. Niemniej jednak rozwija się w ciągu kilku godzin, a zwykle towarzyszą jej wysoka gorączka, ból głowy, światłowstręt i sztywnienie karku. Może doprowadzić do powikłań neurologicznych.
– Od 6 czerwca hospitalizowanych w naszym szpitalu było 25 dzieci. Najmłodsze miało trzy lata, najstarsze 17 – mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Dodaje, że na oddziale zakaźnym jest jeszcze kilka miejsc, ale wie, że w innych placówkach już jest z tym problem. – Na szczęście na razie obyło się bez groźnych powikłań i pacjenci dość szybko wracają do domów – podkreśla Malinowska-Olczyk.
Na wirusowe zapalenie opon mózgowych zachorowały m.in. dzieci z przedszkola nr 47 w Białymstoku. – Były cztery przypadki. Dzieci zaraziły się w domu – usłyszeliśmy w placówce. Instytucja pracuje normalnie, ale obowiązuje tam większy rygor sanitarny, bo choroba rozprzestrzenia się drogą pokarmową i kropelkową.