To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego, który może mieć znaczenie dla innych egzaminów i spraw na styku sąd cywilny i prawo administracyjne.
Z żądaniem sądowego ustalenia zaliczenia państwowego egzaminu specjalizacyjnego z urologii dziecięcej wystąpiło dwoje utytułowanych lekarzy. Ich egzaminu przed kilku laty Państwa Komisja Egzaminacyjną nie uznała, choć według obowiązujących już wtedy przepisów poprawnie odpowiedzieli na wymagane ponad 60 proc. pytań testowych. Komisja stwierdziła jednak, że ponieważ procedura kwalifikacyjna do egzaminu zaczęła się pod rządami starszego rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie specjalizacji lekarzy, które takiego progu nie przewidywało, to mogła go ustanowić na 70 proc., a tego powodowie nie przekroczyli, jak zresztą kilkoro innych lekarzy.
Lekarze odwoływali się do sądu administracyjnego, ale NSA stwierdził, że decyzja egzaminacyjna komisji nie podlega takiej kontroli. Wystąpili więc do sądu cywilnego, powołując się na art. 1991 kodeksu postępowania cywilnego, który stanowi, że sąd cywilny nie może odrzucić pozwu z tego powodu, że do rozpoznania sprawy właściwy jest organ administracji publicznej lub sąd administracyjny, jeżeli organ ten lub sąd administracyjny uznały się za niewłaściwe.
Sądy cywilne: Okręgowy i Apelacyjny w Warszawie, uwzględniły żądanie dwójki lekarzy, ale skargę kasacyjną złożył minister zdrowia. W jego imieniu radca Prokuratorii Marcin Gocłowski argumentował, że w istocie powodowie zmierzają do weryfikacji wyniku egzaminu, a takiej korekty nie może uczynić sąd.
Adwokat Monika Strus-Wołos, pełnomocnik lekarzy, replikowała, że nie chodzi o merytoryczną kontrolę egzaminu ani pytań czy też odpowiedzi, ale o kontrolę procedury egzaminacyjnej i wymagań formalnych. Nie ma zaś wątpliwości, że powodowie mają interes w takim ustaleniu, gdyż egzamin specjalizacyjny daje lekarzowi większe możliwości kariery.