– Trwają ostatnie rozmowy z regionalnymi stacjami krwiodawstwa, które będą wydawać leki. Powinny zakończyć się jeszcze w tym miesiącu – mówił wczoraj posłom z Komisji Zdrowia Jacek Paszkiewicz, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia.
Wstępnie planowano, że leki będą dostępne od początku lipca. Mimo opóźnienia lekarze i tak są zadowoleni: do tej pory chore dzieci dostawały leki z krwi tylko w ramach leczenia, np. gdy doszło do wylewów do stawów. A każdy taki wylew to krok w kierunku niepełnosprawności. – Lepiej wylewom zapobiegać, niż leczyć ich skutki. Dzieci powinny dostawać te leki, zanim dojdzie do wylewu. Do tej pory nie było na to pieniędzy – mówi prof. Jerzy Kowalczyk, konsultant ds. hematologii dziecięcej.
Leki dla dzieci z hemofilią to jeden ze sztandarowych projektów Ewy Kopacz. Kilka miesięcy temu deklarowała, że jest pierwszym ministrem zdrowia, który zapewnił maluchom cierpiącym na hemofilię, że nie staną się niepełnosprawne.
Ta wypowiedź irytuje opozycję do dziś. – To wprowadzanie ludzi w błąd. Przecież w Polsce istnieje Narodowy Program Leczenia Hemofilii. Dopiero w tym roku zabrakło na niego pieniędzy. Minister zdrowia naprawiła ten błąd, ale nie powinna sobie tego przypisywać jako zasługi – wytykał Marek Balicki z SdPl, były szef resortu.
Posłowie PiS z kolei pytali o dzieci, które mają rzadką postać hemofilii, z tzw. inhibitorem. Potrzebują innych leków i są z programu profilaktycznego wyłączone.