A lekarze potwierdzają, że coraz więcej rodziców nie wydaje zgody na szczepienie dzieci. – Już nawet w niektórych szkołach rodzenia rozpowszechniany jest pogląd o związku szczepionek z wystąpieniem autyzmu u dzieci – mówi Magdalena Sawicka z oddziału wcześniaków i patologii noworodka Szpitala św. Zofii.
Mniejszą tzw. wyszczepialność potwierdza też najnowszy raport GUS. Najgorzej jest w przypadku gruźlicy. Przeciw tej chorobie nie szczepi się prawie 7 proc. noworodków. Podobnie jest w przypadku różyczki. Aż 3 proc. dzieci do drugiego roku życia nie jest chronionych przed wirusowym zapaleniem wątroby typu B. Tyle samo nie jest uodparnianych przeciw odrze, śwince i różyczce.
– Przynajmniej raz w tygodniu mam rodzica, który nie godzi się na szczepienie – przyznaje dr Sawicka. Dodaje, że jedną z przyczyn jest rzeczywiście obawa przed autyzmem, powikłaniami. – Ale część uważa, że kalendarz szczepień jest „przeładowany” albo szczepienia są prowadzone zbyt wcześnie. Pada też argument, że powodują ból – opowiada.
Lekarze przyznają, że zaniechanie szczepień to niebezpieczna tendencja. Przypominają, że na przykład gruźlica u małego dziecka może powodować zapalenie opon mózgowych, a WZW typu B po latach może skutkować ciężką chorobą – rozwojem marskości i rakiem wątroby.
– Trzeba chyba powrócić do szerokiej kampanii społecznej. I uświadamiać przyszłym rodzicom, że szczepienia ochronne to nadal najskuteczniejsza metoda obrony przed groźnymi chorobami – uważa dr Sawicka.
[srodtytul]... albo zapominają[/srodtytul]