Kontraktu dla szpitalnego oddziału ratunkowego nie mają: największy w Poznaniu Szpital Wojewódzki, szpital im św. Wojciecha na Gdańskiej Zaspie i szpital im. Jurasza w Bydgoszczy. Powód – finansowy.
Dyrektorzy stwierdzili, że nie są w stanie dłużej dopłacać po kilka milionów złotych rocznie do pracy tych oddziałów, a zlikwidować ich nie można. Zostały bowiem uznane przez wojewodów za kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa.
– Wyłączenie z systemu ratownictwa szpitala im. Jurasza jest absolutnie niemożliwe. To placówka, która w Bydgoszczy przyjmuje połowę wszystkich pacjentów, których życie jest bezpośrednio zagrożone – podkreśla dr Przemysław Paciorek, konsultant wojewódzki ds. ratownictwa medycznego.
Nie mniej poważna sytuacja jest w Gdańsku. – Nasz szpital ma najnowocześniejszy oddział ratunkowy w mieście, kończymy właśnie budowę całodobowego lądowiska dla helikopterów. Obok nas mieści się budowany na Euro 2012 stadion, hala widowiskowa, nadmorskie tereny rekreacyjne. Oddziału ratunkowego z naszego szpitala nie da się nigdzie przenieść – mówi Krystyna Grzenia, dyrektor szpitala na Zaspie.
Na razie wszystkie placówki przyjmują chorych i rannych z wypadków. W Poznaniu ogłoszono nowy konkurs na ratownictwo medyczne. NFZ liczy, że ponownie zgłosi się do niego Szpital Wojewódzki i tym razem kontrakt podpisze. Na razie, do końca lutego, przyjmuje pacjentów na podstawie ubiegłorocznych porozumień z Funduszem. – Według międzynarodowych norm jeden oddział ratunkowy powinien przypadać na 250 tysięcy mieszkańców. Poznań jest w tej szczęśliwej sytuacji, że oddziałów ratunkowych mamy w nadmiarze, aktualnie działają cztery – zaznacza Zbigniewa Nowodworska, dyrektor wielkopolskiego oddziału NFZ.