Mimo że od zaprzysiężenia gabinetu Donalda Tuska minęło już pół roku, obiecywane przez PO najważniejsze zmiany nawet nie ruszyły z miejsca. Plany o decentralizacji Narodowego Funduszu Zdrowia czy płaceniu za jakość leczenia wciąż są w powijakach. Nie słychać nic o ustawach, które podobno są już gotowe: przepisach o zdrowiu publicznym czy ubezpieczeniach dodatkowych.
- Nie wierzę, żeby jakiekolwiek systemowe rozwiązania uchwalono w tym roku - mówi Marek Wójcik, dyrektor Związku Powiatów Polskich.
- Resort zdrowia opóźnienia tłumaczy nauczką, jaką dostał na początku roku przy okazji zmiany przepisów o refundacji. - Nad tymi rozwiązaniami pracują jeszcze eksperci. Doświadczenia towarzyszące wprowadzaniu ustawy refundacyjnej pokazały, że każdą zmianę trzeba przygotować bardzo starannie. Pacjenci chcą ewolucji, nie rewolucji - mówi Agnieszka Gołąbek, rzecznik resortu.
Ale niegotowe są nie tylko ustawy wprowadzające duże zmiany. Dotychczas nie uchwalono ustaw, które miały rozwiązać doraźne problemy.
Przykład? Od lipca szpitalom, które nie wykupią drogiego ubezpieczenia, grozi wykreślenie przez wojewodów z rejestrów i zaprzestanie działalności. Resort zapowiedział zmianę tych przepisów, nawet opracował założenia nowelizacji ustawy o działalności leczniczej - ale do tej pory nie opublikował nawet jej projektu. - Zakończyliśmy już pracę nad projektem i przekazaliśmy go do konsultacji zewnętrznych - zapewnia Gołąbek.