Z najnowszego raportu epidemiologicznego Państwowej Inspekcji Sanitarnej wynika, że na Mazowszu przybywa zachorowań na odrę, różyczkę i krztusiec. Zdaniem ekspertów nie są to jeszcze alarmujące wzrosty, ale widać, że problem istnieje.
– Na razie rejestrujemy znikomy wzrost zachorowalności na te choroby. W epidemiologii obserwujemy co jakiś czas, nawet w przypadku chorób, które praktycznie nie występują, taką tendencję. Nie są to alarmujące sygnały epidemiologiczne, by trzeba było już podejmować systemowe działania – mówi mazowiecki konsultant chorób zakaźnych dr Grażyna Cholewińska-Szymańska.
W 2011 r. zapadalność na odrę była ponad cztery razy wyższa niż w roku 2010. Zarejestrowano siedem potwierdzonych laboratoryjnie przypadków zachorowania na odrę u osób nieszczepionych. To o pięć więcej niż w roku 2010. Na różyczkę zaś zarejestrowano 323 zachorowań, o 26 więcej niż w roku 2010. A w przypadku krztuśca w 2011 r. na Mazowszu odnotowano największy wzrost. W stosunku do roku poprzedniego zarejestrowano 427 przypadków zachorowań. W tym 225 potwierdzonych laboratoryjnie, 10 prawdopodobnych i 192 możliwych, tj. rozpoznanych wyłącznie na podstawie objawów klinicznych.
Co jest przyczyną takiej tendencji, skoro te choroby znajdują się na liście obowiązkowych, bezpłatnych szczepień dla dzieci według tzw. kalendarza szczepień?
Zdaniem dr Cholewińskiej problemem największej wagi są wciąż krążące poglądy o szkodliwym wpływie szczepień na zdrowie dzieci. – Są to niczym niepotwierdzone mity. Najnowsze badania kliniczne udowadniają, że u dzieci, które zachorowały w Wielkiej Brytanii na autyzm, nie było związku przyczynowo-skutkowego z podaniem szczepionki. A informacja, że szczepionka szkodzi, wciąż krąży wśród rodziców – mówi specjalista od chorób zakaźnych.