Zdaniem politologa debata na temat służby zdrowia przyniesie PiS również wizerunkowe korzyści. – To był dla tej partii łatwy cel, bo w tej kwestii większość Polaków ma pogląd podobny do PiS, a polityka rządu jest krytykowana ze wszystkich stron – mówi dr Rafał Chwedoruk z UW. – To również sposób na przyciągnięcie wyborców, których nie interesuje tematyka Smoleńska czy obrona TV Trwam – dodaje.
Podczas debaty PiS przedstawił projekt reformy służby zdrowia. Jej główny zamysł to odejście od komercjalizacji i rynkowego podejścia do ochrony zdrowia. – Lekarze mają leczyć, a nie liczyć – powiedział, prezentując projekt PiS Jarosław Kaczyński. Głównym punktem planu jest zniesienie Narodowego Funduszu Zdrowia i powrót do finansowania służby zdrowia bezpośrednio z budżetu. Miałby to być system zdecentralizowany, w którym pieniądze trafiałyby do wojewodów i to oni – w ramach budżetów zadaniowych – odpowiadaliby za kontraktowanie świadczeń. Zniknąć miałyby też limity na świadczenia.
Drugim celem projektu jest stworzenie sieci szpitali publicznych i prywatnych, które miałyby zagwarantowany kontrakt. Według autora projektu, byłego ministra zdrowia i posła PiS Bolesława Piechy, stanowi to alternatywę dla przywrócenia opieki lekarskiej i dentystycznej w szkołach oraz uproszczenie systemu refundacji leków. Piecha pozytywnie odniósł się również do pomysłu likwidacji praktyki sprawdzania ubezpieczenia chorych.
PiS zapowiedział też stopniowe zwiększenie wydatków na zdrowie z obecnych 4,2 proc. PKB do 6 proc. Jak przyznał prezes Kaczyński, wiązałoby się to jednak z większymi podatkami.
Eksperci zwracali uwagę, że obecny system jest niewydolny i jego zmiana jest konieczna. – Jeśli nie zmienimy systemu, czeka nas katastrofa – powiedział neurochirurg dr Jerzy Jurkiewicz.
Pomysły PiS krytykuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" wiceminister zdrowia Sławomir Neumann. – Taka debata przy fleszach nie daje efektów, a sprowadza się tylko do tego, że każdy wylał swoje żale, a środowiska zgłosiły rozbieżne postulaty.