Dziewiątka uczniów Prywatnego Liceum Salezjańskiego we Wrocławiu i ich opiekun ks. Jerzy Babiak spędzili cztery tygodnie w Monrowii. Pomagali w obozie letnim dla sierot wojennych. Wrócili 28 lipca. Pięć dni później jedna z uczestniczek zgłosiła się na oddział zakaźny szpitala wojewódzkiego przy ul. Koszarowej. Z jej relacji wynika, że szpital potraktował sprawę poważnie i umieścił ją w izolatce.
– Chciała się profilaktycznie przebadać. Okazało się, że jest zdrowia – mówi rzecznik szpitala Urszula Małecka i dodaje, że kolejny uczestnik wyprawy przyszedł na badania w środę. – Również on jest zdrowy i został odesłany do domu.
Wracających do Polski licealistów nie poddano jednak żadnej kwarantannie.
Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego, uspokaja, że nie było ku temu powodów.
– Sam pobyt w regionie objętym zakażeniem nie jest powodem, by kogoś poddawać izolacji – mówi „Rz". – Na tej zasadzie na lotnisku Charles'a de Gaulle'a w Paryżu powinny stać namioty sanitarne dla osób wracających z Afryki – tłumaczy. I dodaje, że kwarantannie poddaje się osoby zdradzające jakieś oznaki choroby.