Jeszcze w pierwszej połowie roku ma rozpocząć jazdy testowe ładowany z gniazdka Chevrolet Volt. General Motors chce, by pod koniec 2010 r. samochód znalazł się na rynku. Ma być pierwszym pojazdem hybrydowym pozwalającym na przejechanie ok. 65 km wyłącznie na silniku elektrycznym. Władze koncernu wierzą, że nowy model pozwoli wreszcie nawiązać skuteczną walkę z Toyotą, której Prius zdominował rynek aut hybrydowych. I są gotowe wydać na jego stworzenie nawet miliard dolarów.
Ogromne pieniądze wydawane na produkcję aut z napędem hybrydowym sprawiają, że również wśród producentów baterii walka o lukratywne kontrakty jest coraz ostrzejsza. Największe ambicje ma Sanyo. Firma, której ogniwa wykorzystywane są w 40 proc. telefonów komórkowych na świecie, jeszcze w tym roku zamierza rozpocząć masową produkcję baterii litowo-jonowych do samochodów.
Japońska fabryka jest już na ukończeniu i do 2009 r. ma zapewnić koncernowi 40 – 50 proc. udziału w rynku. Obecnie Sanyo współpracuje m.in. z Hondą i Fordem, zaopatrując samochody hybrydowe tych marek w ogniwa niklowe. Koncern jest jednak dobrej myśli i liczy, że uda mu się uzyskać również kontrakty na baterie litowo-jonowe, a to pozwoli powalczyć także o innych potentatów rynku samochodowego.
Inni uczestnicy rynku również nie mają wątpliwości co do kierunku jego rozwoju. – Baterie litowo-jonowe są najbardziej obiecującym źródłem elektryczności dla samochodów o napędzie hybrydowym. Wykorzystywane obecnie ogniwa niklowo-metalowe w ciągu kilku lat zostaną wyparte – twierdzi Jill Ledger, dyr. ds. komunikacji francuskiego producenta baterii Saft.
Dotychczas baterie litowo-jonowe wykorzystywane były głównie w telefonach komórkowych i laptopach. Mimo że pozwalają one na zgromadzenie większej energii niż baterie NiMH, główną przyczyną uniemożliwiającą zastosowanie ich w motoryzacji było przegrzewanie się baterii. To ma się jednak zmienić.