Kotaro Kawajiri z Instytutu Technologii w Massachusetts razem z kolegami z Japonii zbadał zbadał stopień nasłonecznienia różnych miejsc na kuli ziemskiej. Odkryli, że najwięcej światła słonecznego dociera do wysokich partii Himalajów i Andów. Wytłumaczenie jest proste - im wyżej, tym mniej światła "gubi się" podczas przejścia przez atmosferę.
W kontekście budowy elektrowni słonecznych, szczyty górskie mają nad terenami pustynnymi jeszcze jedną przewagę. W warunkach pustynnych, w temperaturze około 40 st. Celsjusza około 13 proc. wyprodukowanej energii marnuje się w postaci ciepła. W wysokogórskim rześkim powietrzu panele pozostałyby chłodne i wydajne.
- To szansa rozwoju dla wysoko położonych, chłodnych rejonów świata - mówi Keith Barnham z Imperial College London. - Jest wiele słabo rozwiniętych regionów położonych wysoko nad poziomem morza, które mogłyby skorzystać na energii słonecznej.