– Rynek rośnie ok. 4 proc. rocznie. I to w warunkach kryzysu – mówi Gary Shapiro, szef CEA, główny organizator imprezy. – Każdy show odzwierciedla stan rynku, a stan gospodarki nadal nie jest najlepszy. Ale mimo to w tym roku zajęliśmy całą dostępną powierzchnię.
Wystawa jest rzeczywiście imponująca. Ponad 3 tysiące wystawców, 140 tys. zwiedzających, hale targowe o powierzchni 37 boisk futbolowych.
Czas ultrabooków
Eksperci są jednak ostrożni. Według Shawna Dubravaca, szefa analiz CEA, w tym roku klienci będą raczej wymieniać samochody i sprzęt AGD, bo z tym wstrzymywali się na czas kryzysu. Elektroniczne gadżety zejdą na drugi plan. Zmienią się również zainteresowania kupujących. Pierwszy raz wartość sprzedanych tabletów przekroczy wartość telewizorów (ok. 18 mld dolarów). Królować będą jednak smartfony – z prognozowaną wartością sprzedaży ponad 41 mld dolarów.
– Przeciętny dom ma 25 cyfrowych urządzeń. Naturalnym krokiem jest ich rzeczywiste wykorzystanie i połączenie – mówi o najważniejszych trendach Dubravac. – Konsumenci chcą bezprzewodowych urządzeń – tabletów, smartfonów. I chociaż wszyscy mówią, że komputery umierają, a ich miejsce zajmują właśnie tablety, to jednak wszyscy ciągle chcą używać pecetów.
To największa niespodzianka tegorocznego CES. Tablety musiały ustąpić miejsca superpłaskim komputerom przenośnym.
– Tablety były popularne rok temu, teraz przyszedł czas ultrabooków. Mamy ich tutaj 60 – 70 modeli – przekonuje Shapiro. – Wyróżniają się niewielkimi rozmiarami i elegancką stylizacją. Ludzie chcą mieć ładne komputery – dodaje Dubravac.