Prawie co trzecia sprzedawana dziś komórka to smartfon - zaawansowany telefon pozwalający na instalację dodatkowych programów. Za dwa lata smartfony będą stanowić 70 proc. wszystkich sprzedanych aparatów - prognozuje Patrick Chomet z Vodafone. Według analityków IDC, w tym roku na rynek trafi łącznie blisko 270 mln takich telefonów. W przyszłym roku - o jedną czwartą więcej. Jest więc o co walczyć, tym bardziej, że drogie smartfony przynoszą producentom większy zysk ze sprzedaży.
W ubiegłym tygodniu w Londynie swoje najnowsze modele przedstawiła Nokia oraz HTC. Obie firmy starają się skorzystać na fenomenalnym sukcesie, jaki odniósł Apple iPhone. Ale startują z innych pozycji. HTC to firma, która jeszcze kilka lat temu produkowała komórki dla innych, sprzedawane m.in. pod marką operatorów sieci. Dziś oferuje przede wszystkim komórki z systemem Google Android, z powodzeniem konkurując z takimi gigantami jak Samsung czy Motorola. A Nokia, choć ciągle sprzedaje najwięcej telefonów na świecie, szybko traci przewagę na rynku smartfonów.
[srodtytul]Wojna podjazdowa[/srodtytul]
- Zdaję sobie sprawę z faktu, że nie jesteśmy tak konkurencyjni jak chcielibyśmy - mówił Niklas Savander z Nokii. - To się zmieni. Dziś wrzucamy wyższy bieg i odbijemy rynek smartfonów. Nokia wraca do gry - mówił Savander w Londynie.
Cena tego powrotu jest jednak dość wysoka. Zaledwie kilka dni wcześniej ze stanowiskiem musiał się pożegnać prezes Olli-Pekka Kallasvuo, którego zastąpił Stephen Elop, dotychczas menedżer Microsoftu. Przyczyną tej nagłej zmiany było właśnie niepowodzenie Nokii na rynku smartfonów i fatalne wyniki finansowe.