Ponad powierzchnię morza wzniosły się cztery sztuczne zapory. To na razie skromny początek. Kiedy cały system uchylnych tam będzie gotowy, 78 ruchomych zapór będzie w stanie zamknąć dopływ wody z Adriatyku do Laguny Weneckiej w trzech miejscach. W czasie przypływów i sztormów laguna stanie się prawie zamkniętym zbiornikiem z poziomem wody niższym o kilka metrów od morza.
Miasto jest zalewane regularnie, a częstotliwości występowania powodzi wzrasta. Cztery lub pięć razy w roku mieszkańcy Wenecji (najczęściej wiosną i jesienią) muszą chodzić po drewnianych pomostach w dużej części miasta. Najgorsza powódź miała miejsce w 1966 roku. 80 proc. budynków historycznego centrum znalazło się pod wodą, która podniosła się prawie 2 metry powyżej poziomu morza. 5 tys. mieszkańców straciło dach nad głową.
Pierwszą falę przypływu tej jesieni Wenecja ma już za sobą – w ubiegłym tygodniu miasto zalała fala, którą mieszkańcy nazywają „aqua alta”.
Budowa systemu, który zatrzyma napływ wody z Adriatyku do Laguny Weneckiej, trwa od dziesięciu lat. Projekt nosi nazwę MOSE (Modulo Sperimentale Elettromeccanico – po włosku znaczy także „Mojżesz”). To wyraźne skojarzenie z opowieścią biblijną o Mojżeszu, przed którym rozstąpiło się Morze Czerwone.
Zapory miały być gotowe w 2014 roku. Budowa systemu barier została jednak zahamowana przez opóźnienia w finansowaniu. Powodem jest kryzys gospodarczy.