W Norwegii najpopularniejszym autem osobowym w zeszłym miesiącu był Tesla Model S – sprzedawany w Europie zaledwie od sierpnia samochód elektryczny. W pięciomilionowym kraju zyskał 5,1 proc. rynku, prześcignął tradycyjnego VW Golfa.
Popyt na te samochody jest niezwykle duży, mimo wysokiej ceny na horrendalnie drogim rynku norweskim. Tesla kosztuje równowartość 110 tys. dolarów. Na nową sztukę u dilera trzeba poczekać kilka miesięcy. Za dodatkowe 20 tys. dolarów można kupić nieużywane auto od pośrednika. Tesla ma znakomite osiągi: prędkość maksymalną ponad 200 km na godz., a przyspiesza do „setki" w 5,4 sekundy, jedno ładowanie baterii wystarcza na przejechanie 480 km. Model S Tesli jest już bestsellerem w USA.
Czy sukces samochodów elektrycznych w Norwegii można tłumaczyć upodobaniem klientów do cichej i czystej jazdy? Czy może hojnymi dotacjami państwowymi, bezpłatnymi parkingami, utrzymywanymi przez państwo punktami ładowania, prawem do korzystania z ekspresowych pasów ruchu na autostradach i zwolnień z opłat za przejazd płatnymi odcinkami dróg?
Czy podobna popularność samochodów elektrycznych obejmie sporty motorowe? Czy samochody elektryczne zdominują wyścigi samochodowe?
W przyszłym roku rozpoczną się zawody Formuły E, wzorowanej na Formule 1.