Wszyscy mówią o stratach w gastronomii, turystyce, hotelarstwie, transporcie, a dlaczego nie mówimy o kłopotach branży handlowej, w którą również bezpośrednio uderzył koronawirus. Spadek sprzedaży u naszych najemców handlowych był widoczny od czasu, kiedy koranawirus pojawił się w Polsce i klienci zaczęli ograniczać odwiedzanie sklepów. Ich właściciele już wtedy zarabiali mało, ale teraz nie zarabiają wcale.

A przecież muszą zapłacić pracownikom, dostawcom, uregulować opłaty za wynajem lokali.
Z czego? W naszym centrum handlowym mamy ponad 200 najemców. Większość będzie miała kłopoty finansowe. Są wśród nich najemcy sieciowi, ale i mniejsi przedsiębiorcy. Czy chcemy, aby ogłosili upadłość? Branży handlowej (z wyjątkiem sektora spożywczego i drogeryjnego) potrzebne jest wsparcie i perspektywa. Potrzebujemy powrotu do handlowych niedziel, które są drugim dla handlu najlepszym dniem w tygodniu.

Zaapelujmy wspólnie do rządzących, aby nie bali się związków zawodowych. One również muszą zrozumieć, że powrót niedziel handlowych, oczywiście na określony czas, np. na rok to szansa dla nas wszystkich - pracowników handlu, właścicieli sklepów, centrów handlowych, ale również dostawców i producentów towarów. Handel jest ważną częścią gospodarki.

Pomóc powinni pomóc również właściciele centrów handlowych. To nasz obowiązek. W takiej sytuacji nie można zasłaniać się umowami najmu, ale centra handlowe również mają zobowiązania - kredyty, opłaty eksploatacyjne, zatrudnionych pracowników i firmy podwykonawcze. Pomóc mogą wspólne działania. Jeśli banki pomogą nam (a są takie przesłanki) przesunąć raty kredytów, mielibyśmy oddech, żeby pomoc najemcom.

Kiedy otworzymy centra handlowe i sklepy, przychody nie wzrosną od razu. Klienci przez jakiś czas mogą obawiać się przebywania wśród ludzi w miejscach publicznych. Ale kiedy sytuacja wróci do normy, będziemy przekonywać klientów do odwiedzania sklepów i tym samym ich wspierania.