Od soboty straciły moc niektóre przepisy ustawy o gwarancji zapłaty za roboty budowlane (DzU z 2003 r. nr180, poz. 1758). To skutek wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 27 listopada ub. r. (sygn. K 47/04). Ustawa ma chronić przed nieuczciwymi inwestorami i generalnymi wykonawcami, gdyby nie chcieli płacić za wykonane na ich rzecz prace budowlane. Wykonawcy mogą poprosić o ustanowienie dla nich gwarancji bankowych lub ubezpieczeniowych. Jeśli ich nie dostaną, mają prawo bez obaw wstrzymać roboty budowlane.
Do tej pory ustawa określała tryb dochodzenia roszczeń -wykonawca musiał wyznaczyć termin na ustanowienie gwarancji. Potem trzeba było jeszcze raz wyznaczyć dodatkowy termin, a dopiero jego niedotrzymanie uprawniało do odstąpienia od umowy z winy zamawiającego (art.5 ust.1 -2 ustawy). Można też było wstrzymać prace na budowie. TK uznał jednak, że przepisy te trzeba poprawić. Ministerstwo Budownictwa przygotowało już projekt nowelizacji ustawy. Do czasu jego wejścia w życie będzie jednak istniała luka w przepisach korzystna dla wykonawców, którzy z dnia nadzień mogą zażądać gwarancji zapłaty, a gdy jej nie dostaną - odstąpić od umowy z winy inwestora. Wszystko dlatego, że nie będzie obowiązywał żaden tryb dochodzenia gwarancji.
Czy ustawa, która ma chronić wykonawców przed nierzetelnością inwestorów, jest w ogóle potrzebna? Marek Poddany, wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich, uważa, że nie, bo sytuacja na rynku oraz pozycja inwestora i wykonawcy zależą głównie od koniunktury.
-Obecnie problem nie występuje, bo na rynku rządzą wykonawcy -zaznacza Poddany.
Zastrzega jednak, że kłopoty z wypłatami mogą wrócić za jakiś czas, gdy zmieni się cykl koniunkturalny w budownictwie.