Wniosek o wszczęcie postępowania złożył Janusz Tarasiewicz, pełnomocnik Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców na Górnym Śląsku. Zarzuca on zarządowi spółdzielni w Mysłowicach działalność na szkodę członków. Grozi za to grzywna, a nawet do pięciu lat więzienia (patrz ramka). - Zarząd utrudnia wcielanie wżycie nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych - tłumaczy J. Tarasiewicz. Przed 31 lipca tego roku nie przyjmowano wniosków o tanie wykupy mieszkań, choć przepisy tego nie zabraniały. Kiedy zaś spółdzielnia zaczęła w końcu wnioski przyjmować, to kazała je składać jedynie na przygotowanych przez siebie drukach.
Praktyki Mysłowickiej SM dziwią Jerzego Jankowskiego, przewodniczącego Krajowej Rady Spółdzielczej. - Nie powinno się wymagać żadnych sformalizowanych wniosków -uważa. Zaznacza jednocześnie, że pod wnioskiem powinni się podpisać oboje małżonkowie.
W doniesieniu do prokuratury pojawia się też zarzut, że spółdzielnia każe płacić za wystawianie zaświadczeń potwierdzających niezaleganie z opłatami za mieszkanie. Brak zadłużenia to jeden z warunków przekształcenia mieszkania w pełną własność. Tak samo robiła lubelska SM Czuby (pobierała 50 zł).
Jerzy Jankowski broni opłat. - Spółdzielnie, planując swoje wydatki, nie mogły przewidzieć, że będą musiały wydać znacznie więcej zaświadczeń niż zwykle, dlatego powinny mieć możliwość pobierania tych opłat jako zwrotu kosztów. Muszą je jednak rzetelnie udokumentować - tłumaczy.
Inny zarzut dotyczy wymuszania oświadczenia, że po wykupie mieszkania i powstaniu wspólnoty mieszkaniowej jej zarządcą nadal będzie spółdzielnia.