Lepszy kredyt w PLN czy CHF? To coraz częściej pojawiające się pytanie. Odpowiedzi powinien udzielić sobie każdy potencjalny kredytobiorca, biorąc pod uwagę swoją skłonność do ponoszenia ryzyka oraz wysokość osiąganych dochodów. Kredytobiorca powinien też odpowiedzieć na pytanie, czy chce ponosić wyłącznie ryzyko zmiany stopy procentowej czy dodatkowo również ryzyko kursowe. W pierwszym przypadku powinien zaciągnąć obciążony mniejszym ryzykiem kredyt złotowy, zaś w przypadku wyższej skłonności do ryzyka może rozważyć zaciągnięcie kredytu walutowego – twierdzi Maciej Kazimierski z PKO Bank Polski.
Podstawowym argumentem, który przemawia za zadłużeniem się w frankach szwajcarskich, jest oprocentowanie kredytów. Średnie oprocentowanie dla CHF to 3 – 3,5 proc., podczas gdy dla PLN jest to 6 – 6,5 proc. Jeśli założymy, że zaciągamy kredyt w wysokości 300 tysięcy złotych na 30 lat (raty równe), to miesięczna różnica między ratami spłacanym w PLN a w CHF wynosi prawie 550 zł. W złotówkach będziemy co miesiąc oddawać do banku 1896,2 zł, a we frankach (nie uwzględniając ryzyka walutowego) – 1347,14 zł. Po 30 latach spłacania kredytu do banku oddamy ponad 382,6 tys. zł odsetek przy kredycie w złotówkach i 185 tys. zł odsetek przy kredycie we frankach. Niestety, to wyliczenie jest zbyt proste, gdyż przy kredytach walutowych trzeba koniecznie zdać sobie sprawę z kilku innych czynników ryzyka.
Głównym ryzykiem związanym z kredytem w CHF jest ryzyko zmian kursu walutowego. Jeśli mamy do czynienia z osłabieniem się złotówki, czyli kurs CHF w stosunku do PLN wzrośnie – rata kredytu oraz zadłużenia zwiększy się. Z drugiej strony, przy umocnieniu złotówki rata i zadłużenie spadną. Musimy pamiętać, że kredyt walutowy spłacamy w złotówkach, po pomnożeniu kursu sprzedaży CHF przez ratę kredytu. Np. gdy rata wynosi 500 CHF, to przy kursie obowiązującym teraz (ok. 2,15 zł) – rata w PLN wyniesie 1075 zł, jeśli kurs będzie wynosił 2 zł, to do banku oddamy 1000 zł, a jeśli 3 zł, to zapłacimy 1500 zł. Niestety, przewidzenie przyszłych kursów walut, zwłaszcza w długim okresie czasu, jest niemożliwe.
Należy też zwrócić uwagę na dodatkowy koszt kredytu w CHF związany z tzw. spreadem. Jest to różnica między kursem kupna waluty a kursem sprzedaży waluty w banku udzielającym kredytu. Kwota kredytu jest przeliczana ze złotówek na franki po kursie kupna, a kredyt spłacany jest po kursie sprzedaży. Oznacza to, że kwota zadłużenia już na samym początku jest wyższa o kilka tysięcy złotych. Na przykład – przy kredycie w wysokości 300 000 zł denominowanym we frankach szwajcarskich, kursy CHF w banku wynoszą: kurs kupna 2,10, kurs sprzedaży 2,15, to przy uruchomieniu kredytu jego kwota zostanie przeliczona na CHF po kursie kupna (2,10), a będziemy go spłacą po kursie sprzedaży 2,15. Suma kredytu w CHF wyniesie więc 142 857,14 CHF. Ponieważ kredyt spłacany jest po kursie sprzedaży, zadłużenie w momencie uruchomienia kredytu wyniesie 307 142,85 zł – czyli o ponad 7 tys. więcej. Więc im większy spread w danym banku, tym większy dodatkowy koszt dla kredytobiorcy.
Kolejnym ryzykiem jest ryzyko stóp procentowych. Dotyczy to zarówno kredytów w PLN, jak i w CHF. Obecnie oprocentowanie w CHF jest niższe niż w PLN. Nie jest wykluczone, że na przełomie lat ta sytuacja się zmieni, a wtedy okaże się, że raty w PLN staną się mniejsze. Oprocentowanie kredytów mieszkaniowych składa się z dwóch elementów: marży banku, która jest przeważnie stała, oraz z tak zwanej stopy referencyjnej, która jest zmienna w czasie. Stopa ta określa „cenę pieniądza” w danej walucie, po jakiej banki udzielają sobie nawzajem pożyczek. Dla złotówki jest to WIBOR, natomiast dla franka szwajcarskiego LIBOR. Od wysokości tych stóp rynkowych zależy ostatecznie oprocentowanie kredytu. Do ustalenia oprocentowania banki przyjmują przeważnie 1-,3- lub 6-miesięczne stawki depozytów międzybankowych.