Wojna o mieszkania w centrum stolicy

Jedna z lokatorek śródmiejskiej kamienicy chcąc przejąć komunalne mieszkania swoich sąsiadów, kupiła im na zamianę inne. Potem upatrzone lokale próbowała wykupić na własność. Sąd uznał, że nie ma do tego prawa. Mimo niekorzystnego wyroku kobieta się nie poddaje. Próbuje odzyskać atrakcyjne nieruchomości nawet siłą

Aktualizacja: 19.05.2008 08:30 Publikacja: 19.05.2008 01:35

Wojna o mieszkania w centrum stolicy

Foto: Rzeczpospolita

Kamienica przy ul. Sienkiewicza 4 została sprzedana w przetargu w 1999 roku przez ówczesną gminę Centrum. Cena wywoławcza udziału w gruncie wynosiła 3,9 mln zł, a cena budynku – 1 mln 20 tys. zł. Do przetargu przystąpiło tylko Stowarzyszenie Miłośników Kamienicy, które zaoferowało za udział w gruncie 3 mln 922 tys. 549 zł, a za udział w budynku – 1 mln 024 tys. 432 zł.

W swojej ofercie stowarzyszenie zobowiązało się, że po podpisaniu aktu notarialnego z urzędem będzie sprzedawać lokale mieszkańcom oraz innym członkom stowarzyszenia.

W momencie przejmowania kamienicy trzy mieszkania były już własnością najemców, 46 zajmowali lokatorzy komunalni, z których dwóch nie miało tytułu prawnego do mieszkań, a jeden lokal stał pusty.

W budynku były też trzy komunalne lokale użytkowe.

Przystępując do przetargu Stowarzyszenie nie miało własnych pieniędzy, dlatego zbierało wśród lokatorów 10-procentowe zaliczki na wadium. Najemcy mieszkań położonych od frontu płacili po 446 zł za metr kwadratowy, a ci na tyłach kamienicy – po 346 zł.

– Ponieważ liczba mieszkańców, którzy deklarowali chęć zakupu, była niewielka, jedni mieszkańcy wpłacali za innych – przypomina Claudia Frendler-Bielicka, radca prawny w Biurze Administracji i Spraw Obywatelskich stołecznego ratusza.

Wtedy też ówczesna skarbniczka stowarzyszenia Grażyna S. (nazwisko do wiadomości redakcji) wpłaciła zaliczki za kilkoro lokatorów. Z danych miasta wynika, że zapłaciła za troje, z którymi zawarła akty notarialne, w których zobowiązała się kupić im mieszkania własnościowe w innych częściach stolicy. W zamian skarbniczka miała przejąć ich prawa do lokali w kamienicy przy ul. Sienkiewicza.

Po wygraniu przetargu stowarzyszenie wzięło pożyczkę na wykup budynku. Zawierało też z lokatorami przedwstępne umowy sprzedaży, w których samo zobowiązało się, że gdy będzie już prawnym właścicielem budynku, zostawi lokatorów na dotychczasowych zasadach oraz zagwarantuje im prawo pierwokupu na warunkach preferencyjnych. Lokale w kamienicy zostały wycenione na kwoty od 3806 do 44 tys. 207,52 zł. Większość mieszkań została sprzedana najemcom.

Tylko trzy nie zmieniły właściciela. W sumie zajmują powierzchnię 350 mkw. Są to te lokale, które miała przejąć skarbniczka S.

– Choć nie miała prawa do zawierania umów z lokatorami, bo mieszkania nie były ich własnością, tylko stowarzyszenia, chcieliśmy na nią przenieść prawo własności dwóch mieszkań – twierdzi Elżbieta Zawitkowska ze Stowarzyszenia Miłośników Kamienicy. Dodaje, że stowarzyszenie nie chciało dać bonifikaty tylko na wykup tych mieszkań, które w zależności od lokalu wynosiły od 20 do 45 proc. Zniżki przysługiwały tylko najemcom, jednak oni straciliby je, gdyby sprzedali mieszkania przed upływem pięciu lat. Grażyna S. domagała się jednak bonifikaty i skierowała sprawę do sądu. Przegrała we wszystkich instancjach. Sąd uznał, że wszystkie umowy zawarte przez nią z najemcami są nieważne, gdyż zmierzają do obejścia prawa.

Pod koniec 2006 roku stowarzyszenie sprzedało jeden z lokali (140 mkw.), o który toczył się spór z S. Aleksandrowi K. – Przed podpisaniem aktu notarialnego wiedziałem, że do nieruchomości były roszczenia prawne, ale spór został oddalony w sądzie, w najwyższej instancji, a prawo własności do lokalu miało stowarzyszenie, więc nie bałem się tego zakupu – opowiada mężczyzna.

Dodaje, że w momencie podpisywania umowy stowarzyszenie miało wprawdzie proces dotyczący opróżnienia mieszkania, ale ówczesny najemca obiecał zrobić to dobrowolnie.

– Nic więc nie budziło moich obaw w związku z tą transakcją – tłumaczy Aleksander K. Jednak szybko się okazało, że nie miał racji. Grażyna S. poinformowała go, że zrobił błąd, kupując lokal, bo to... jest jej mieszkanie.

W lutym 2007 roku po raz pierwszy wtargnęła do mieszkania mężczyzny. – Wezwałem policję. Pani S. przedstawiła stos dokumentów. Funkcjonariusze obejrzeli je i powiedzieli, żebyśmy dogadali się lub poszli do sądu cywilnego – opowiada Aleksander K. Dodaje, że innym razem wniosła do jego lokalu meble biurowe. Znów była wezwana policja. – S. nie chciała opuścić mieszkania. Zrobiła to dopiero po kilku godzinach. Ale jej meble zostały. Usunęła je dopiero komisja z administracji. – Podobnych najść na mieszkanie miałem kilka – podkreśla mężczyzna.

W kwietniu tego roku policja zdecydowała się postawić Grażynie S. zarzut naruszenia miru domowego. Kobieta nie przyznała się do winy. Odmówiła składania zeznań. Postępowanie jest w toku.

W sądach jest sześć spraw, których stroną jest Grażyna S. Cztery pozwy złożyła ona sama. Od wspólnoty mieszkańców domaga się uchylenia uchwały, na mocy której przestała być skarbnikiem stowarzyszenia. W dwóch kolejnych domaga się unieważnienia aktów notarialnych sprzedaży mieszkań, do których rości sobie prawa. Domaga się także zapłaty 200 tys. złotych przez stowarzyszenie.

Ono z kolei sądzi się z byłą skarbniczką o pieniądze i eksmisję.Sama Grażyna S. nie chciała rozmawiać z „Rz” o sytuacji w kamienicy przy ul. Sienkiewicza 4 i stawianych jej zarzutach. – Opowiem o tym za kilka miesięcy. To ja walczyłam o dobro tych lokatorów, nie robię nic dla siebie, tylko dla nich – powiedziała nam. I zasugerowała, że walka toczy się o to, że ktoś chce przejąć całą kamienicę, aby potem ją sprzedać.Spór o prawa do mieszkań przy ul. Sienkiewicza 4 toczy się nie tylko w sądach. W styczniu ubiegłego roku Grażyna S. skierowała podanie do prezydenta Warszawy, domagając się, by ten wystąpił do sądu z wnioskiem o rozwiązanie stowarzyszenia. Umotywowała to tym, że doszło do rażącego naruszenia prawa przez zarząd stowarzyszenia, komisję rewizyjną i członków organizacji.

– Podanie nie było kompletne. Brak było aneksów do załącznika obejmującego historię stowarzyszenia oraz wyroków sądu w sprawach z powództwa S. – wyjaśnia Claudia Frendler-Bielicka.

Mimo wezwania dokumenty nie zostały doniesione. Dodaje, że wnioskodawczyni nie wskazała też konkretnych przykładów naruszeń prawa bądź statutu. – W tej sytuacji brak jest przesłanek do podjęcia wnioskowanych działań nadzorczych – tłumaczy radca. Zwraca ona uwagę, że S. toczy ze stowarzyszeniem spór prawny, a procesy nie przynoszą spodziewanych dla niej rezultatów, więc składając wniosek do urzędu, liczyła, iż w ten sposób rozwiąże swoje problemy.

Kamienica przy ul. Sienkiewicza 4 została sprzedana w przetargu w 1999 roku przez ówczesną gminę Centrum. Cena wywoławcza udziału w gruncie wynosiła 3,9 mln zł, a cena budynku – 1 mln 20 tys. zł. Do przetargu przystąpiło tylko Stowarzyszenie Miłośników Kamienicy, które zaoferowało za udział w gruncie 3 mln 922 tys. 549 zł, a za udział w budynku – 1 mln 024 tys. 432 zł.

W swojej ofercie stowarzyszenie zobowiązało się, że po podpisaniu aktu notarialnego z urzędem będzie sprzedawać lokale mieszkańcom oraz innym członkom stowarzyszenia.

Pozostało 92% artykułu
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Rok rozczarowań w dziedzinie nieruchomości i budownictwa