Brak ustawy reprywatyzacyjnej może drogo kosztować

Opinie, że nie należy nic zwracać za zagrabione mienie, są bardzo niebezpieczne dla obywateli i państwa – twierdzi adwokat Roman Nowosielski

Publikacja: 02.06.2008 01:56

Roman Nowosielski

Roman Nowosielski

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

[b]Jak pan, adwokat prowadzący wiele spraw o odzyskanie zabranej własności, ocenia założenia do projektu ustawy reprywatyzacyjnej przygotowane przez Ministerstwo Skarbu Państwa?[/b]

[b]Roman Nowosielski: [/b]Za najważniejsze uważam przesądzenie aktem rangi ustawowej, że całe zagarnięcie mienia, od lat 40. do wejścia w życie ustawy – Prawo wodne z 1962 r., było bezprawne. Po raz pierwszy rząd mówi kategorycznie: zagarnięto mienie bezprawnie, mimo że te przepisy do dnia dzisiejszego obowiązują bądź wywierają skutki prawne. Trzeba więc to mienie zwrócić albo zrekompensować szkodę, pamiętając o tym, że art. 21 ust. konstytucji mówi o tzw. słusznym odszkodowaniu w razie nacjonalizacji.

[b]Resort skarbu proponuje jedynie rekompensaty w gotówce, ponieważ obecnie, po wielu latach, część nieruchomości już nie istnieje lub ma innych właścicieli, a często nie są to już te same obiekty. W rezultacie nie bardzo jest co zwracać.[/b]

Nie zgadzam się z tym. Wszędzie tam, gdzie jest to tylko możliwe, powinien następować zwrot w naturze, bez naruszania słusznie nabytych praw osób trzecich. Za niski jest też proponowany stopień rekompensaty, czyli 15 – 20 proc. wartości utraconego majątku. Moim zdaniem powinien wynosić co najmniej 50 proc., czyli tyle, ile proponowano w projekcie ustawy reprywatyzacyjnej przygotowanej przez rząd premiera Jerzego Buzka, a zawetowanej przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Oczywiście pokrzywdzeni będą mówili, że to nie jest równość. Ale prawo mówi o słusznym odszkodowaniu, a słuszne odszkodowanie zależy m.in. od możliwości finansowych państwa. Jeśli ustawa reprywatyzacyjna ma zamknąć temat, musi godzić interesy obu stron.

[b]W 2000 r. wartość roszczeń byłych właścicieli oceniano na ok. 100 mld zł, dziś jest ona z pewnością znacznie wyższa. 50 proc. rekompensaty oznaczałoby konieczność wypłaty co najmniej 50 mld zł. Czy takie obciążenie budżetu, a właściwie nas wszystkich, byłoby do udźwignięcia?[/b]

Jeżeli odszkodowania rozłoży się na 15 lat, w ratach bezprocentowych, a tylko waloryzowanych o wskaźnik inflacji, nie będzie ono aż tak wielkie. Ten, kto nie będzie chciał tak długo czekać, powinien móc sprzedać swoją należność jako papier wartościowy na rynku wtórnym.

[b]Ale zdaje pan sobie chyba sprawę, że reprywatyzacja, nawet ograniczona, nie jest w Polsce przyjmowana życzliwie.[/b]

Opinie, że nie należy nic zwracać, są bardzo niebezpieczne. Nie tylko dlatego, że w rezultacie orzeczeń administracyjnych oraz wyroków sądów polskich i międzynarodowych brak ustawy kosztuje nas coraz więcej. Gdyby grabież mienia została prawnie usankcjonowana, każdy, kto cokolwiek ma, musiałby się obawiać, że pewnego dnia również on może wszystko utracić. Dla bezpieczeństwa państwa i obywateli konieczne jest rozwiązanie tego problemu. Nie rozumiem zresztą, dlaczego akurat w Polsce reprywatyzacja napotyka tak wielki opór, skoro w innych postkomunistycznych państwach załatwiono ją już dawno.

[b]Może właśnie z powodu rozmiaru roszczeń?[/b]

Jeżeli nie uchwalimy ustawy reprywatyzacyjnej, skutki, także finansowe, mogą się okazać daleko boleśniejsze. Niezałatwienie problemu, chowanie głowy w piasek, będzie jeszcze gorsze.

[b]Kogo, według pana, powinna dotyczyć przyszła ustawa?[/b]

Zgadzam się z propozycją resortu skarbu: wszystkich, którzy byli obywatelami polskimi w chwili utraty mienia oraz ich spadkobierców na gruncie prawa polskiego – niezależnie od ich obecnego obywatelstwa. Warunkiem byłoby przeprowadzenie postępowania spadkowego przed polskim sądem. Uwzględniani powinni więc być również spadkobiercy testamentowi, podczas gdy w założeniach ogranicza się krąg uprawnionych do spadkobierców ustawowych, czyli do najbliższej rodziny.

[wyimek]Wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, powinien następować zwrot mienia w naturze[/wyimek]

[b]Niektóre środowiska przestrzegają przed falą roszczeń obywateli niemieckich, którzy coraz aktywniej upominają się o zwrot majątków pozostawionych w Polsce.[/b]

To mienie zostało raz na zawsze utracone na podstawie aktów prawa międzynarodowego i dekretu z 1946 r. o majątkach opuszczonych i poniemieckich. Dotyczy to zarówno mienia osób fizycznych, które nie zostały po wojnie zweryfikowane jako obywatele polscy, jak i niemieckich i gdańskich osób prawnych, np. spółek prawa handlowego. Prawa do rekompensat z ustawy reprywatyzacyjnej nie mogą mieć osoby, których nie zweryfikowano pozytywnie, skazane za odstępstwo od narodowości polskiej w czasie wojny oraz te, którym wyrokami sądowymi, do dziś nieuchylonymi, orzeczono konfiskatę mienia. Ustawa miałaby natomiast zastosowanie do osób pochodzenia niemieckiego, które były przed wojną obywatelami polskimi, a po wojnie zostały pozytywnie zweryfikowane. Trzeba jednak dodać, że z kolei ustawa z 1961 r. o gospodarce terenami w miastach i osiedlach uzależniała przywrócenie własności od tego, że dana osoba nie opuści terenu państwa polskiego. Jeżeli wyjeżdżała na stałe z kraju – traciła własność. Takie osoby nie mogą domagać się zwrotu mienia czy odszkodowania za nie. Ustawa z 1961 r. nie rozciągała jednak obowiązku pozostawania w Polsce na dzieci i innych spadkobierców. Stąd właśnie wzięła się głośna sprawa Agnes Trawny, obywatelki RFN, której polskie sądy przyznały nieruchomość odziedziczoną po ojcu, obywatelu polskim zmarłym w Polsce.

[b]A tzw. późni przesiedleńcy, którzy wyjechali z Polski do Niemiec i tam uzyskali obywatelstwo niemieckie? Warunkiem zgody na wyjazd było m.in. zrzeczenie się własności na rzecz Skarbu Państwa.[/b]

Byli w tym momencie obywatelami polskimi i tak ich należy traktować. W moim przekonaniu ustawa reprywatyzacyjna nie powinna jednak objąć późnych przesiedleńców, ponieważ mieli oni możliwość dochodzenia swoich roszczeń przed sądami. Były to bowiem indywidualne przypadki i wymuszona praktyka, a nie klasyczna nacjonalizacja. Zrzeczenie się własności nie było ustawowym warunkiem wyjazdu. Te osoby mogły od 1989 r. do 1990 r. uchylić się od skutków prawnych swoich oświadczeń woli i wystąpić z żądaniem sądowym.

[b]Które więc grupy byłych właścicieli powinny, pana zdaniem, skorzystać z przygotowywanej obecnie ustawy reprywatyzacyjnej, a dla których należałoby przygotować odrębne akty prawne?[/b]

Byli właściciele znacjonalizowanych przedsiębiorstw, w tym spółki prawa handlowego, pod warunkiem, że zostaną reaktywowane. Posiadacze ziemscy, którzy utracili ziemię i swoje rodzinne siedziby na podstawie dekretu o reformie rolnej. Byli właściciele kamienic i działek budowlanych, lasów, pensjonatów i innych upaństwowionych nieruchomości. Na pewno natomiast państwo polskie nie może odpowiadać za straty wojenne i skutki represji w czasie wojny. Zwracać czy rekompensować można jedynie to, co pozostało w 1944 czy 1945 r. Ustawa nie powinna też objąć tzw. gruntów warszawskich. Jest to tak szczególna sytuacja, tak inne są narastające przez lata rozwiązania prawne, że sprawę gruntów warszawskich znacjonalizowanych na podstawie dekretu z 1945 r. trzeba uregulować kompleksowo, w odrębnym akcie prawnym. Podobnie zresztą jak kwestię przedwojennych obligacji. Tego też nie da się zadekretować w ramach ustawy reprywatyzacyjnej. Od 11 maja można dochodzić roszczeń przed sądami z tytułu przedwojennych obligacji – i fala pozwów już ruszyła. W obecnych propozycjach próbuje się też połączyć różne sytuacje prawne.

Tymczasem inna jest sytuacja osób, których mienie przejęto zgodnie z ówczesnym prawem, a inna tych, których pozbawiono własności sprzecznie z nim. Dzisiaj mogą one dochodzić całkowitego zwrotu swojej własności albo 100 proc. odszkodowania. Ustawa powinna więc – oprócz prawa do rekompensaty – zapewnić również prawo do dochodzenia dalej idących roszczeń. Inaczej byłoby to kolejne wywłaszczenie i każdy trybunał to natychmiast obali.

[b]Wiele przedsiębiorstw i majątków ziemskich było jednak poważnie zadłużonych. Niekiedy długi przewyższały ich wartość.[/b]

Przede wszystkim trzeba ustalić, czy te hipoteki są aktualnie wpisane do ksiąg wieczystych, gdyż jeśli nie, to w ogóle nie ma o czym rozmawiać. Kredytów i pożyczek udzielały przeważnie banki. Bank może oczywiście wpisać obecnie hipotekę, ale musi udowodnić jej istnienie w świetle dzisiejszego prawa. Poza tym większość przedwojennych banków już od dawna nie istnieje. Państwo zaś nie może stawać się beneficjentem takiej sytuacji, w której jeden podmiot jest zadłużony w innym podmiocie – i tylko ten może się domagać od właściciela nieruchomości, aby reaktywować jego hipotekę. Najwłaściwsza wydaje się więc opcja zerowa: Skarb Państwa zrzeknie się zobowiązań finansowych ciążących na byłych właścicielach z tytułu hipoteki, a oni w zamian zrzekną się odszkodowań za bezumowne korzystanie z nieruchomości przez Skarb Państwa.

[b]Czy wróci kwestia mienia amerykańskiego pozostawionego w Polsce, za które wypłaciliśmy odszkodowania na podstawie tzw. umowy indemnizacyjnej zawartej z rządem amerykańskim w 1960 r.?[/b]

Takie umowy zostały zawarte również z innymi państwami, np. ze Szwajcarią czy z Francją. Wyklucza to roszczenia osób fizycznych i prawnych, którym wypłacono w USA odszkodowania z pieniędzy przekazanych przez polski rząd. Mimo to prowadzę obecnie dwie sprawy, w których wnuki uprawnionych domagają się zwrotu lub odszkodowania za nieruchomość, choć ich dziadkowie wzięli odszkodowanie przyznawane przez specjalnie powołaną komisję. Powodowie dowodzą, że dziadkowie zrobili to pod wpływem groźby, że albo wezmą niskie odszkodowanie, albo nie dostaną nic. Sprawa jest obecnie w sądzie.

[b]Jak pan, adwokat prowadzący wiele spraw o odzyskanie zabranej własności, ocenia założenia do projektu ustawy reprywatyzacyjnej przygotowane przez Ministerstwo Skarbu Państwa?[/b]

[b]Roman Nowosielski: [/b]Za najważniejsze uważam przesądzenie aktem rangi ustawowej, że całe zagarnięcie mienia, od lat 40. do wejścia w życie ustawy – Prawo wodne z 1962 r., było bezprawne. Po raz pierwszy rząd mówi kategorycznie: zagarnięto mienie bezprawnie, mimo że te przepisy do dnia dzisiejszego obowiązują bądź wywierają skutki prawne. Trzeba więc to mienie zwrócić albo zrekompensować szkodę, pamiętając o tym, że art. 21 ust. konstytucji mówi o tzw. słusznym odszkodowaniu w razie nacjonalizacji.

Pozostało 93% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów