Bo nie trzeba już przeglądać ogłoszeń drobnych w gazecie, aby znaleźć pokój w górach czy dom nad morzem. Coraz bardziej profesjonalnie przygotowane strony internetowe grupy lub pojedynczych właścicieli domów czy mieszkań w kurortach coraz lepiej informują nie tylko o lokalach na wynajem, ale i okolicy oraz dodatkowych usługach. Także na Mazurach konkurencją dla starych ośrodków wczasowych czy nowoczesnych, drogich hoteli stały się prywatne kwatery. Polacy mają świadomość, że na krótkoterminowym czy sezonowym wynajmie nieruchomości można zarobić.
Problem w tym, że nieruchomość dużo lepiej wygląda w Internecie niż w rzeczywistości. I o ile po przejrzeniu oferty wynajmu w sieci ktoś się w ciemno na nią zdecyduje, nie dziwiąc się nawet wygórowanej stawce, o tyle po przyjeździe na miejsce często przeżywa rozczarowanie. Bo np. dom jest rzeczywiście tak nowy, że jeszcze nawet niewykończony, a łazienki są faktycznie w pokojach, ale mają taki metraż, że po wyjściu z kabiny prysznicowej trzeba otworzyć drzwi od łazienki, aby móc się w niej poruszać.
Często zdarza się, że prywatne domy zamieniane są sezonowo na „apartamenty” na wynajem dzięki czasowej eksmisji ich najmłodszych mieszkańców. Jakiś czas temu zdarzyło mi się wynająć na odległość taki apartament w górach, który został przerobiony z pokoju dziecinnego, co można było poznać po meblach oraz nie do końca opróżnionej szafie. I, jak to u nas, ceny wysokie, a standard pomieszczeń i obsługi im nie dorównuje. Czy te zwyczaje ulegną zmianie? Jeśli Polacy coraz częściej będą wynajmować nieruchomości za granicą w cenach porównywalnych z płaconymi za nasze, ale za to o lepszym standardzie, pewnie rynek zweryfikuje oferty. No, chyba że klienci zadowolą się niską jakością, ale za niższe ceny.