Jednak umowę o pośrednictwo z naszym reporterem, który podając się za klienta chciał kupić dom, podpisała pracownica biura, a nie pośredniczka.
– Umowę pośrednictwa moim zdaniem bezapelacyjnie powinien podpisać pośrednik – twierdzi tymczasem część agentów. Inni dopuszczają możliwość podpisania umowy przez osobę niebędącą pośrednikiem, ale powinna ona pokazać klientowi notarialne upoważnienie od nadzorującego jej pracę agenta.
[srodtytul]Umów było wiele...[/srodtytul]
O działalności tej stołecznej agencji pisaliśmy w lutowych „Nieruchomościach” w artykule [link=http://www.rp.pl/artykul/263910.html]„E.J. Nieruchomości, czyli stołeczna agencja pomyłek”[/link]. Pokazaliśmy wówczas liczne nieprawidłowości w działalności tej firmy.
W umowach z klientami dotyczącymi pośrednictwa biuro nie podawało numeru licencji pośrednika, który nadzorowałby transakcje. Zabrakło też informacji o obowiązkowym ubezpieczeniu. Takich danych nie było – i nie ma do dziś – także na stronie internetowej firmy. O informacje zapytaliśmy wówczas Edytę Zamorską, która na stronie agencji figurowała jako dyrektor biura. Zamorska stwierdziła, że brak numerów licencji i polisy ubezpieczeniowej w umowie pośrednictwa to wina... Macieja M., pracownika biura, który miał posłużyć się starym wzorem umowy. Sama nie była jednak w stanie podać wymaganych przepisami danych. Ostatecznie dyrektor biura powołała się na pośrednika Henryka J. Jak się okazało, ten nie pracował dla tej agencji.