Wylicytowali nieporozumienie

Czy klient, który na pierwszej w Polsce licytacji na żywo kupił 125-metrowy lokal, straci ponad 60 tys. zł? Trwa spór z deweloperem, który wypowiedział mu umowę i naliczył karę

Aktualizacja: 01.03.2010 04:35 Publikacja: 01.03.2010 02:25

To w tym bloku przy ul. Gwiaździstej znajduje się wylicytowane na aukcji mieszkanie

To w tym bloku przy ul. Gwiaździstej znajduje się wylicytowane na aukcji mieszkanie

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Deweloper twierdzi, że klient nie chciał podpisać aktu notarialnego. Klient utrzymuje, że do ostatecznej umowy nie doszło z winy dewelopera.

Historia zaczęła się od licytacji mieszkań, jakie odbyły się w listopadzie ub.r. Ich organizatorami były firmy Rick Levin & Associates i Desa Unicum oraz Colliers International. Wystawiono nowe i używane lokale. Organizatorzy zachęcali do licytacji, podnosząc, że ceny wywoławcze będą niższe nawet o 40 proc. od rynkowych. Regulamin aukcji mówił, że o lokale nie walczy się w ciemno, bo zainteresowani mogą je wcześniej obejrzeć.

Jednym z klientów, którzy stanęli do aukcji, był pan Rafał (nazwisko do wiadomości redakcji). – Postanowiłem kupić 125-metrowe mieszkanie na osiedlu Wiślane Ogrody, które wybudowała spółka Star Investments – opowiada uczestnik licytacji.

Cena wywoławcza lokalu, do którego jest przypisana komórka lokatorska w podziemnym garażu, wynosiła 4,9 tys. zł za mkw. – I właśnie za tyle udało mi się go kupić – mówi nasz czytelnik. Jak zapewnia, zanim stanął do walki o lokal, poszedł go obejrzeć. – Deweloper nie pokazał mi komórki. Było jakieś zamieszanie z kluczami – wspomina klient. Z licytacji jednak nie zrezygnował. Zwyciężył i do dziś na konto dewelopera przelał już ponad 452 tys. zł. Umowę kredytową z bankiem na resztę kwoty zawarł zaś na początku lutego.

[srodtytul]Z dostępem czy bez[/srodtytul]

Uczestnik licytacji podkreśla, że odbył się już nawet odbiór techniczny lokalu. Na dokumencie z odbioru znalazł się zapis, że mieszkanie jest udostępnione „w celu prowadzenia robót wykończeniowych”. – Zacząłem więc remont. Położyłem m.in. posadzki – twierdzi czytelnik.

Przedstawiciele dewelopera oponują tymczasem: lokal nie został klientowi prawnie przekazany. – Poszliśmy mu na rękę, zgadzając się jedynie na nieformalny odbiór techniczny. Uczestniczył w nim jednak tylko wykonawca robót. Chodziło o to, by klient mógł zobaczyć, czy są jakieś drobne usterki, które powinien poprawić generalny wykonawca w ramach gwarancji. Odbiór miał też umożliwić szybsze przygotowanie do prac wykończeniowych – tłumaczy Jacek Korwin-Małaszyński ze spółki SJM Construction & Development Group powiązanej ze Star Investments.

Do aktu notarialnego strony stanęły 18 lutego. Dokumentu jednak nie podpisały. Kością niezgody stała się m.in. komórka lokatorska. Klient podkreśla, że do tego pomieszczenia nie ma swobodnego dostępu, chociaż deweloper nie uprzedzał go o tym.

– Żeby dostać się do boksu, muszę dojść przez garaż, w którym nie mam udziałów, bo nie kupiłem miejsca postojowego. Muszę też przejść przez cudze stanowisko. Jeśli ktoś postawi tu auto, do komórki się już nie dostanę – mówi. Zapewnia jednak, że umowa ostateczna nie została zawarta tylko z winy dewelopera – tak też oświadczył w protokole notarialnym. Znalazł się w nim m.in. zapis o braku swobodnego dostępu do pomieszczenia gospodarczego.

Klient twierdzi, że właśnie z tego powodu notariusz nie chciał poświadczyć aktu. Notariusz nie odpowiedział na nasze pytania w tej sprawie.

Tymczasem deweloper podkreśla, że spółka była gotowa akt podpisać, ale nie doszło do niego z winy klienta. – Każdy przystępujący do licytacji zapoznał się z jej regulaminem, w którym jest zobowiązanie do przeprowadzenia własnego badania nieruchomości. Warunkiem przystąpienia do aukcji była więc ich akceptacja – podkreśla Jacek Korwin-Małaszyński. – Przed aukcją możliwe były wizyty na osiedlu. Jeśli komuś lokale nie odpowiadały, bo na przykład komórka była w takim, a nie innym miejscu, nie musiał przecież do licytacji przystępować.

I przypomina, że klient po zapoznaniu się z regulaminem i po wylicytowaniu lokalu aktem notarialnym zawarł umowę przedwstępną. – Oświadczył w niej, że stan nieruchomości jest mu znany. Potem jednak nie przystąpił do aktu notarialnego. Wypowiedzieliśmy mu więc umowę, zgodnie z przyjętymi wcześniej zapisami, które mówiły m.in. o karach umownych – przypomina Małaszyński. Deweloper obciążył klienta karą w wysokości 63,2 tys. zł. Resztę pieniędzy mu odda.

[srodtytul]Zadłużony czy nie[/srodtytul]

Pojawiły się też kolejne zastrzeżenia do lokalu. Nabywca twierdzi, że dostał informacje ze wspólnoty mieszkaniowej, że lokal jest zadłużony, bo deweloper miał zaległości w płaceniu czynszu.

Czy firma płaciła czynsz regularnie? Na to pytanie deweloper nie chce odpowiedzieć wprost. – Wszelkie możliwe zobowiązania dewelopera obciążają firmę, a nie lokal. Mieszkanie nie jest prawnie w żaden sposób obciążone i nie ma zadłużeń – podkreśla Małaszyński.

Czy to możliwe, że na licytację mógł trafić lokal, za który nie był płacony czynsz? Kto to powinien sprawdzić?

Elżbieta Lis z Kancelarii Clifford Chance, Janicka, Namiotkiewicz, Dębowski i Wspólnicy, która reprezentowała przy aukcji firmę Colliers, tłumaczy, że w zakresie obowiązków kancelarii było m.in. ogólne doradztwo prawne, pomoc przy sporządzaniu i negocjowaniu umów agencyjnych zawieranych między firmą Colliers a sprzedającymi, czy sporządzenie regulaminu aukcji. Clifford Chance nie miało więc za zadanie sprawdzanie stanu prawnego lub faktycznego sprzedawanych mieszkań.

– Gdyby kupujący dokładnie obejrzał przedmiot sprzedaży, wiedziałby, gdzie znajduje się dodatkowe pomieszczenie i jaki jest do niego dostęp. Poza tym księga wieczysta, z której dostępny był wyciąg, też zawierała opis nieruchomości – przypomina Elżbieta Lis. – Regulamin aukcji wyraźnie zachęcał też zainteresowanych do konsultacji wzorów dokumentów z własnymi doradcami.

Dodaje, że strony mogą spór rozwiązać polubownie i ewentualnie zmienić zakres umowy – wyłączając z niej np. komórkę oraz zmieniając cenę. Jeśli to się nie uda, kupujący, który uznał, że sprzedający naruszył umowę, może dochodzić swoich roszczeń przed sądem.

[ramka][srodtytul]Komentuje Paweł Hardej - dyrektor Działu Aukcyjnego w Colliers International:[/srodtytul]

– Jest nam niezmiernie przykro, że doszło do takiej sytuacji po aukcji. Według naszej wiedzy w dniu organizacji aukcji nieruchomość była pozbawiona wad prawnych. Robimy wszystko, aby sprawę wyjaśnić i pomóc w znalezieniu najlepszego rozwiązania dla kupującego i sprzedającego. Chcielibyśmy podkreślić, że zgłoszony nam problem nie jest jednoznaczny. Jako mediator w tej sprawie będziemy dążyć do pilnego znalezienia polubownego rozwiązania, które usatysfakcjonuje obie strony.[/ramka]

Deweloper twierdzi, że klient nie chciał podpisać aktu notarialnego. Klient utrzymuje, że do ostatecznej umowy nie doszło z winy dewelopera.

Historia zaczęła się od licytacji mieszkań, jakie odbyły się w listopadzie ub.r. Ich organizatorami były firmy Rick Levin & Associates i Desa Unicum oraz Colliers International. Wystawiono nowe i używane lokale. Organizatorzy zachęcali do licytacji, podnosząc, że ceny wywoławcze będą niższe nawet o 40 proc. od rynkowych. Regulamin aukcji mówił, że o lokale nie walczy się w ciemno, bo zainteresowani mogą je wcześniej obejrzeć.

Pozostało 91% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara