Sprzedający musi jednak znaleźć nabywcę, który zgodzi się zapłacić za mieszkanie i poczekać kilka miesięcy, a nawet lat, na notarialne przeniesienie własności. To przedsięwzięcie ryzykowne, a mimo to znajdują się chętni. Kusi ich cena – dużo niższa niż rynkowa wartość mieszkania lub też rozłożona na nieoprocentowane raty. Zwykle mogą także od razu zamieszkać w kupionym lokalu.
[srodtytul]Jak to możliwe? [/srodtytul]
Zgodnie z art. 535 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=70928]kodeksu cywilnego[/link] sprzedaż polega na tym, że sprzedający zobowiązuje się przenieść na kupującego własność rzeczy i wydać mu ją, a kupujący zobowiązuje się rzecz odebrać i zapłacić cenę. Jednocześnie wiele przepisów kodeksu cywilnego (np. art. 155 § 1) odzwierciedla koncepcję ustawodawcy, żeby umowy, w tym sprzedaży, miały podwójny skutek: zobowiązujący i rozporządzający. Ten drugi strony umowy mogą pominąć. Oznacza to jednak, że ten, kto kupił, nie jest do końca właścicielem mieszkania.
– Jeśli strony podpisują tylko umowę zobowiązującą, to do przeniesienia własności nie dojdzie, mimo że nabywca zdecyduje się zapłacić całą cenę, a zbywca wyda przedmiot umowy. Własność zostanie przeniesiona dopiero z chwilą zawarcia drugiej umowy – czystej umowy rozporządzającej – wyjaśnia notariusz Joanna Greguła.
W umowie zobowiązującej strony mogą dowolnie określić termin zawarcia umowy rozporządzającej, a więc również na „za pięć lat”. Mogą także postanowić, że wydanie przedmiotu umowy nastąpi zaraz po podpisaniu umowy zobowiązującej.