Co roku sprzedają majątek za ledwie kilkadziesiąt milionów czy niewiele ponad 100 mln złotych. To niewiele, jeśli jeszcze przed kilkoma laty wszystkie nieruchomości kolejowe wyceniano nawet na 3 mld zł.
[link=http://blog.rp.pl/blog/2010/06/09/lukasz-korycki-czy-trafia-na-kolejny-boom/" target="_blank]Skomentuj na blogu[/link]
Właśnie kilka lat temu okazja do wyprzedaży gruntów była doskonała. Ale PKP udało się błogo przespać boom w latach 2006 – 2007. Wtedy deweloperzy byli gotowi zapłacić naprawdę atrakcyjną cenę za działki położone w centrum miast (a takich w portfelu PKP jest mnóstwo).
Teraz kolejarze robią drugie podejście, angażują do tego fachowców z rynku finansowego. Dzięki nim utworzą specjalne fundusze, które zajmą się zarządzaniem majątkiem. Czyli ich zadaniem będzie przede wszystkim sprzedanie go w odpowiednim czasie. Trzymajmy kciuki, żeby tym razem się udało, bo o tym, żeby powtórzyły się ceny sprzed trzech – czterech lat można na razie tylko pomarzyć. Dzięki temu firma, zadłużona na blisko 6 mld zł, odetchnie.
A dla obywateli byłaby to podwójnie dobra informacja. Po pierwsze poprawi się sytuacja finansowa państwowej, czyli wspieranej z naszych podatków firmy. Po drugie może znalazłyby się wreszcie pieniądze na zakup nowego taboru lub przynajmniej remont starych wagonów. Tak, żeby przez państwo leżące w centrum Europy można było komfortowo podróżować pociągiem.