• Patrząc na dane demograficzne, można prognozować, że przed deweloperami jeszcze pięć dobrych lat. Dzieci z wyżu lat 1977-1986 będą bowiem kupować pierwsze mieszania przez taki właśnie czas – szacują analitycy z firmy doradczej na rynku nieruchomości Reas.
• Kolejna grupa wiekowa jest o ok. 30 proc. mniej liczna od tej z wyżu, a to oznacza mniej potencjalnych klientów deweloperów, którzy wchodząc w dorosłość, będą kupować swoje pierwsze, zwykle nowe mieszkania.
• Zatem zamiast na młodych ludzi poszukujących tanich mieszkań – często 1- czy 2-pokojowych, o powierzchni 30-40 mkw., niedrogich, więc powstających na przedmieściach – deweloperzy będą mogli liczyć na rodziny, które będą chciały od nich kupić swoje drugie mieszkania, aby poprawić standard życia. Tu jednak nie można oczekiwać tak wielkiego popytu, jak to było w przypadku pierwszego własnego „M", kupowanego przez młode osoby urodzone w latach 1977-1986.
• Z danych GUS i analiz firmy Reas wynika także, że liczba gospodarstw domowych będzie rosła do 2015 roku. Potem poprawy sytuacji nie należy się spodziewać, szczególnie w miastach. Tam spadki będą największe. Krąg potencjalnych nabywców mieszkań znowu się zmniejszy.
• Gdzie dziś deweloperzy mają szanse sprzedawać najwięcej mieszkań? Na tzw. polskich wyspach zamożności, czyli w powiatach, w których wynagrodzenia są najwyższe w kraju. A do takich — według GUS — zaliczają się: region stołeczny, Trójmiasto, Kraków, Wrocławi i Poznań oraz kilka miast wokół Katowic. Nie ma natomiast szans na biznes deweloperski w regionach, gdzie jest dramatycznie wysokie bezrobocie — jak określają sytuację na Pomorzu, Warmii oraz Mazurach eksperci.