Jeśli jednak ktoś ulegnie urokowi okolicy, bez sprawdzania terenu, może nie tylko nie zarobić na kupnie działki nad wodą, ale nawet stracić pieniądze. Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości, podkreśla, że co innego jest kupić działkę nad jeziorem dla siebie, aby łowić ryby i odpoczywać, a co innego kupić taki grunt inwestycyjnie. – Jeśli szukamy terenu na własne potrzeby, możemy dać się ponieść fantazji. Ale kupując teren inwestycyjnie, przede wszystkim zapoznajmy się z kompletną dokumentacją. Zobaczmy, czy jest plan miejscowy lub studium i co jest w tych dokumentach zapisane. Sprawdźmy, czy jest infrastruktura techniczna – mówi Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości.
Dodaje, że podaż nieruchomości nad wodą jest duża. Warto pamiętać, że sprzedają je osoby prywatne, firmy i gminy, więc nie warto wykładać gotówki pod wpływem chwili. A takie emocjonalne zakupy zdarzają się niedoświadczonym inwestorom, np. po powrocie z majówki. Spędzą weekend w ładnym ośrodku na Mazurach i za chwilę kupują pola po drugiej stronie jeziora.
– Należy się dobrze zastanowić, jaką kwotę przeznaczymy na działkę i na dalszą inwestycję w nią. Poza tym już na etapie wyboru terenu trzeba mieć plan, co chcemy tam zrobić, np. czy to ma być tylko pole kempingowe czy luksusowy pensjonat z mariną dla żaglówek – podpowiada Tomasz Błeszyński.
Jego zdaniem najlepiej szukać nieruchomości w miejscowościach już znanych, które cieszą się zainteresowaniem nie tylko w wakacje.
Działka czy ranczo
Marcin Jańczuk, ekspert sieciowej agencji nieruchomości Metrohouse & Partnerzy, mówi, że podejście do kupna działek nad wodą zmieniło się w ostatnim czasie.