Kiedy dłużnik może upaść

Dziś problemy ze spłatą zadłużenia zrzucane są na kredytobiorcę, a przecież umowę kredytową zawierają dwie strony.

Publikacja: 28.07.2014 14:00

Kiedy dłużnik może upaść

Foto: Fotorzepa, Łukasz Solski Łukasz Solski

Czy osoba, która ma kredyt hipoteczny i nie ma z czego go spłacać, bo straciła na dłużej pracę, może ogłosić upadłość konsumencką?

Krzysztof Oppenheim:

Taka osoba może dziś wnioskować o ogłoszenie upadłości konsumenckiej, pod warunkiem że została zwolniona z pracy przez wypowiedzenie, ale nie może to być rozwiązanie umowy o pracę ze skutkiem natychmiastowym. Nie jest to jedyny warunek. Dłużnik musi mieć co najmniej dwóch wierzycieli.

Sędzia prowadzący umorzy postępowanie, jeśli nie dopatrzy się w danym przypadku dowodów świadczących o tym, że niewypłacalność dłużnika powstała na skutek wyjątkowych i niezależnych okoliczności. Są jeszcze do przejścia bariery związane z nadmiernie rozbudowaną procedurą ubiegania się o upadłość konsumencką.

I jeszcze jedna ważna sprawa: przy zadłużeniu mieszkania sporo niższym od jego wartości ta forma ucieczki od zobowiązań jest dla dłużnika zupełnie nieopłacalna. Z nadwyżki uzyskanej przy sprzedaży nieruchomości najbardziej ucieszy się syndyk prowadzący tę sprawę.

Ilu klientom banków udało się ogłosić upadłość konsumencką?

Obecna procedura ogłoszenia upadłości konsumenckiej jest tak restrykcyjna, że udało się ją przejść skutecznie jedynie 87 dłużnikom w ciągu czterech lat od wejścia w życie tej ustawy.

Dlaczego funkcjonujące od kilku lat przepisy o upadłości konsumenckiej nie pozwalają upaść osobie prywatnej, która jest w tarapatach finansowych nie ze swojej winy – bo np. rata kredytu we frankach szwajcarskich przerosła jej możliwości? Co przeszkadza w ogłoszeniu jej upadłości?

W ustawie z 2009 roku jest zbyt wiele wyłączeń i ograniczeń. Wysokość raty kredytu nie jest żadnym argumentem dla sądu. Nie wystarczy nawet choroba psychiczna dłużnika, śmierć kilku najbliższych członków rodziny i jeszcze parę innych nieszczęść i kataklizmów, które mogły dotknąć dłużnika.

Sąd bowiem od razu odrzuci wniosek, jeśli kredytobiorca – na swoje nieszczęście – ma tylko jedno zadłużenie: właśnie kredyt hipoteczny. Sąd także odrzuci wniosek, jeśli dłużnik zwolnił się z pracy z porozumieniem stron lub na własne życzenie. Takie absurdy zawarte są w obecnie obowiązującym akcie prawnym dotyczącym upadłości konsumenckiej.

W czym zmiany dotyczące upadłości konsumenckiej – zawarte w rządowym ?projekcie ustawy – Prawo restrukturyzacyjne, będącym nowelizacją prawa upadłościowego i naprawczego, która miałaby wejść jesienią tego roku – pomogą osobom zadłużonym ponad miarę? Łatwiej będzie ogłosić upadłość?

Po pierwsze, sąd będzie mógł odrzucić wniosek dłużnika jedynie wtedy, gdy w tarapaty finansowe dana osoba wpadła na skutek umyślnego działania lub rażącego niedbalstwa.

Po drugie – a to było w obecnie obowiązującej wersji ustawy największym ograniczeniem – dłużnik nie musi asygnować środków na pokrycie kosztów postępowania, a jest to kwota na poziomie minimum kilku tysięcy złotych. Umożliwi to skorzystanie z instytucji upadłości osobom ubogim. Koszty postępowania w takich przypadkach pokryje Skarb Państwa.

Zniesione ma być także absurdalne wyłączenie związane z posiadaniem przez dłużnika tylko jednego wierzyciela. Ulec ma również znaczącemu uproszczeniu procedura ubiegania się o upadłość konsumencką, a sąd nie będzie mógł odrzucić wniosku z powodu drobnych braków we wniosku i oświadczeniach dłużnika.

Czy osoby, które chciały na starych zasadach ogłosić upadłość, a sądy odrzucały wnioski, bo np. brakowało im majątku na spłatę należności, będą mogły skorzystać z nowego prawa?

W projekcie ustawy nie ma żadnych przeciwwskazań do ponownego złożenia wniosku o upadłość.

Czy nie ma ryzyka, że klient banku, zamiast spłacać zobowiązanie, ogłosi: nie mam ?z czego regulować rat...?

I to właśnie w projekcie ustawy najbardziej mi się podoba! Najwyższy czas, aby banki w sposób odpowiedzialny udzielały kredytów.

Niedopuszczalne są bowiem sytuacje, kiedy wciska się pożyczki, karty kredytowe, limity w kontach na prawo i lewo, przy czym cała procedura trwa kilka minut. Potem tenże bank bezwzględnie windykuje dłużnika, gdy pojawią się problemy ze spłatą.

Dziś osoba, która osiąga dochody na poziomie 3–3,5 tys. zł netto, może zrobić rajd po bankach i wyjść po dwóch – trzech godzinach z gotówką w wysokości ponad 200 tys. zł. Oczywiście odzyskanie tych kwot przez bank czasem jest niemożliwe, ale przy pewności, że kredytobiorca nie ucieknie w upadłość konsumencką, szansa na odzyskanie należności znacząco się zwiększa.

Jak? Są to często działania polegające na zaszczuciu dłużnika, maltretowaniu psychicznym, co może doprowadzić daną osobę do ciężkiej depresji lub nawet próby samobójczej. W takich sytuacjach często z pomocą przychodzi rodzina kredytobiorcy i np. spieniężając składnik majątku nienależący do dłużnika – wyciąga biedaka z opresji. Na dowód stosowania tego typu metod w windykacji należności przez banki, czy też  firmy windykacyjne przez nie wynajęte, przytoczę fragment listu wysłanego do mnie przez klientów, którym pomagam wyjść z problemów finansowych: „Gdy pojawiły się problemy ze spłatą rat, pod naszymi drzwiami pojawili się krótko ostrzyżeni panowie. Telefony dzwoniły od rana do nocy z różnych numerów, a motywem przewodnim było straszenie licytacją komorniczą mieszkania". Dodam, że takie metody stosowane są wobec bardzo szanowanej rodziny w średnim wieku, którą z pewnością można zaliczyć do elity intelektualnej.

Jakie procedury mają banki, kiedy widzą, że raty za mieszkanie najpierw są mniejsze, potem nieregularnie wpłacane...

Moim zdaniem procedury odzyskiwania należności z zagrożonych kredytów stosowane w niektórych bankach są na skandalicznie niskim poziomie. Co powinno być absolutnym obowiązkiem banku przy zauważalnych problemach ze spłatą zobowiązania? Oczywiście diagnoza przypadku. Sprawdzenie, czy zachwiana płynność finansowa ma charakter trwały – np. poważna choroba lub śmierć jedynego żywiciela rodziny, czy też chwilowy. Być może kredytobiorca stracił pracę, ale ma szansę na nowe zatrudnienie w ciągu dwóch–trzech miesięcy.

Bardzo rzadko spotykam się z takim podejściem banku do rozwiązywania problemów przy kredytach nieterminowo spłacanych. Często natomiast obserwuję karygodne ustawienie procedur danego banku w tym zakresie: mam na myśli traktowanie restrukturyzacji jako dodatkowego źródła dochodu.

Co pan przez to rozumie?

Oto przykład: bank w okresie restrukturyzacji niby idzie klientowi na rękę, zgadzając się na rozłożenie zadłużenia na dłuższy okres, ale przy tym znacząco podnosi marżę kredytu. Jest to działanie wysoce niemoralne, tak jak podawanie tonącemu brzytwy zamiast koła ratunkowego. Niestety,  spotykam się w swojej praktyce z działaniem jeszcze większego kalibru: np. kiedy dochodzi do wypowiedzenia umowy kredytu hipotecznego oraz wszczęcia egzekucji komorniczej, przy braku jakiegokolwiek zagrożenia w spłacie tego zobowiązania.

Oto przykład sprawy, która do mnie trafiła miesiąc temu: bank wypowiedział umowę kredytu hipotecznego przy niewielkich zaległościach – dwóch rat, a następnie – kilkakrotnie w okresie trzech lat – nie zgodził się na restrukturyzację. Pomimo faktu, że klienci odzyskali pełną zdolność do spłaty zobowiązania. Dodam, że chodzi o kredyt we frankach, bardzo dobrze zabezpieczony, zadłużenie nie przekracza bowiem 30 proc. wartości mieszkania.

Analizując dokumentację tej sprawy, mam prawo domniemywać, że było to w pełni świadome działanie banku na szkodę klienta, mające na celu osiągnięcie korzyści majątkowych. W jaki sposób? To proste: kredyt przed wypowiedzeniem był oprocentowany – zgodnie z umową –  na poziomie 1,65 proc., a po wypowiedzeniu – 13 proc. Od kwoty wypowiedzianej umowy kredytu bank nalicza bowiem odsetki ustawowe, a te właśnie wynoszą 13 proc. w skali roku. Po trzech latach sprawa trafiła do egzekucji komorniczej. Co to oznacza? Bank zdecydował się na wydanie wyroku na moich klientów: degradację społeczną,  wyrzucenie na bruk szanowanych obywateli celem uzyskania korzystnego wyniku finansowego. Gdybym nie miał przed sobą dokumentów tej sprawy, po prostu bym w to nie uwierzył.

Podobno z upadłością da się żyć, a z długami nie... Czy upadłość nie jest wygodna, gdy przychodzą kłopoty, czy nie jest pójściem na łatwiznę?

Normalny człowiek bierze kredyt po to, aby zobowiązanie spłacać. Nie wszystko jednak wychodzi w życiu tak, jak sobie zaplanowaliśmy.

Dziś problemy ze spłatą zadłużenia zrzucane są wyłącznie na kredytobiorcę, a przecież w zawarciu umowy kredytowej zawsze biorą udział dwie strony. Jeśli więc bank niewłaściwie oceni ryzyko przy udzieleniu kredytu – albo da się nabrać cwaniakowi – i poniesie z tego tytułu stratę, to jest to w biznesie całkiem normalna sytuacja. Każdy przedsiębiorca płaci bowiem rachunki za swój zbytni optymizm czy lekkomyślność.

Nie widzę powodu, aby instytucje finansowe, którym i tak prawo bankowe daje ogromne przywileje, miały być zwolnione z ryzyka odpowiedzialności za błędne czy też nietrafione decyzje biznesowe.

—gb

CV

Krzysztof Oppenheim, doradca finansowy, ekspert w dziedzinie kredytów hipotecznych, właściciel firmy Oppenheim Enterprise. Obecnie prezes firmy Nieruchomości Boża Krówka, specjalizującej się w sprzedaży przecenionych nieruchomości, zamianach mieszkań oraz w oddłużaniu osób, które wpadły w pułapkę kredytową. Wcześniej profesjonalny zawodnik brydża sportowego.

Czy osoba, która ma kredyt hipoteczny i nie ma z czego go spłacać, bo straciła na dłużej pracę, może ogłosić upadłość konsumencką?

Krzysztof Oppenheim:

Pozostało 98% artykułu
Nieruchomości
Rynek luksusowych nieruchomości ciągle rośnie. Rezydencja za 50 mln zł
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Korona Legionowa na półmetku
Nieruchomości
Invesco Real Estate kupuje nowy hotel na Wyspie Spichrzów
Nieruchomości
Trei wybuduje mieszkania w Milanówku. Osiedle na poprzemysłowym terenie
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Nieruchomości
MLP Rzeszów na starcie. Inwestycja typu greenfield