Epikurejska wioska w paryskiej dzielnicy

Niemal połowa Marais, modnego kwartału Paryża, ma się zamienić w centrum handlu żywnością. Czy paryżanie zaakceptują nowe sklepy?

Publikacja: 19.08.2014 16:13

Paryska ulica

Paryska ulica

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Prawie połowę północnej części Marais kupił przedsiębiorca Cédric Naudon. Ten modny kwartał Paryża biznesmen chce przekształcić w centrum handlu wytworną żywnością pod nazwą La Jeune Rue, czyli Young Street - czytamy na łamach "New York Timesa".

Sery, ryby i mięso

Niedawno w słoneczny poranek Cédric Naudon, bogaty francuski biznesmen i smakosz, spacerując wzdłuż spokojnej ulicy w kwartale Paryża znanej jako Haut Marais, pokazywał na ciąg pozamykanych sklepów, z których dochodził jazgot wiertarek.

- Tu będą sklepy masarskie - mówił dziennikarzom "New York Timesa" Naudon, zaglądając do na wpół wykończonego wnętrza z podłogą pokrytą trocinami. - Wszystko będzie całkowicie przeprojektowane, łącznie z czytelnią, tak by ludzie mogli pomyśleć sobie o ... mięsie - mówi na łamach "NYT". - A tam dalej będzie sklep z serami, gdzie produkty będą przechowywane w specjalnie zaprojektowanych szufladach, a następnie wyjmowane i degustowane.

Biznesmen wskazuje także na inny budynek przewidziany na ekologiczną piekarnię, bar z ostrygami, sklep rybny, etniczne restauracje i kilka miejscowych straganów. - Na razie jest tu pusto - mówi przedsiębiorca, rozglądając się po otoczeniu, w którym wszystko wydaje się być poddane renowacji. - Ale kiedy otworzymy sklepy, będzie to całkowicie unikatowe - zapowiada.

Podczas gdy przez Paryż przetacza się fala gentryfikacji, Naudon daje temu zjawisku nowy wymiar. Tajemniczy człowiek, który twierdzi, że zdobył majątek na rynku nieruchomości i finansów w Nowym Jorku i Paryżu, kupił prawie połowę północnego Marais, jednego z najmodniejszych kwartałów Paryża z zamiarem przekształcenia go w przytulną, epikurejską wioskę pod nazwą La Jeune Rue, gdzie kultywowana będzie agrogastronomia i kultura smaku - piszą dziennikarze "New York Timesa".

Międzynarodowy zespół projektantów z Tomem Dixonem and Maud Bury, stylizuje 36 sklepów wzdłuż Rue du Vertbois - gdzie mieści się legendarna restauracja Chez L'Ami Louis - i dwóch sąsiednich ulic. W przeciwieństwie do Marais lub St. Germain, gdzie inwazja sieciowych sklepów odzieżowych prawie wyparła francuskiego artystycznego ducha, tutaj modnie ubrani rzeźnicy, piekarze i restauratorzy będą pracować wspólnie kierowani zasadami "nie marnować niczego, zero odpadków", oferując wyrafinowane jedzenie z wytwornych sklepów i używając tylko ekologicznych produktów wyłącznie z francuskich farm.

Oczekuje się, że projekt ożywi kwartał zamieszkany przez zróżnicowaną społecznie i etnicznie ludność, który jest obecnie martwą strefą dla kultury i życia nocnego - opisują dziennikarze "NYT". Usytuowany pomiędzy placem Republiki a Konserwatorium Sztuk i Rzemiosł obszar był przez długi czas siedzibą licznych chińskich hurtowników i małych sklepików, które opierały się wcześniejszym próbom przebudowy.

Kiedy ruszyła fala zamożnych i bogatych z wielkich miast, część uboższych i średnio zarabiających mieszkańców pozostała w nielicznych budynkach komunalnych.

Wyszukane projekty

Wielu paryżan przyjmuje z radością oddech nowego życia w tym kwartale, lecz przebudowa wzbudza też niepokój wśród mieszkańców, którzy obawiają się, że biznesmen ze swoimi pieniędzmi i zamiłowaniem do wyszukanych projektów przekształci ten obszar w kolejną artystyczno-burżuazyjną enklawę, których łańcuch rozpościera się wokół Paryża i zmusza robotników i klasę średnią do wyprowadzki z miasta.

- Mamy monopolistę, który chce stworzyć swoją własną ulicę. Ale przecież nie dla tych, którzy tu mieszkają - mówi na łamach "NYT" Pierre-Yves Jourdain, mieszkający tam producent filmowy. - Ten kwartał jest zróżnicowany etnicznie i społecznie, ale wraz z utworzeniem La Jeune Rue ci ludzie będą się musieli wyprowadzić - dodaje.

Naudon, który pokazuje się w miejscach publicznych tylko w jedwabnym szalu i z roleksem, pojawił się na scenie w tym roku, dosłownie znikąd, utrzymując wokół siebie atmosferę tajemniczości. W kraju, w którym społeczeństwo stygmatyzuje sukces finansowy, jak twierdzą tutejsi przedsiębiorcy, unika on prezentacji swoich finansów i szczegółów swoich wcześniejszych finansowych i nieruchomościowych interesów. Odmówił ujawnienia kosztorysu projektu - czytamy na łamach "New York Timesa".

Tym niemniej francuskie władze przyjęły wizję biznesmena z zadowoleniem, stwierdzając, że stworzy on 200 miejsc pracy. Będący własnością państwa bank inwestycyjny ubezpieczył projekt, a trzy inne banki częściowo go finansują. - Powinniśmy przebudowywać części Paryża, by osiągnąć konkurencyjną przewagę nad innymi miastami - mówi dziennikarzom "NYT" Jean-Louis Missika, zastępca burmistrza Paryża. - To bardzo ciekawy pomysł i to może być nowy model przebudowy miasta, jeśli oczywiście zadziała.

Jednocześnie burmistrz miasta Anne Hidalgo bardzo się troszczy o zachowanie społecznej i ekonomicznej równowagi w obliczu szerzenia się gentryfikacji. - Inaczej możemy stworzyć getta dla bogatych - mówi "NYT" burmistrz. W niektórych przypadkach gentryfikacja stała się omal nie do zatrzymania. Paryż, Nowy Jork, Londyn i inne wielkie metropolie, podlegają tym przemianom od dziesięcioleci, a każda zmiana sprowadza jeszcze bogatszych niż poprzednio, jednocześnie wypierając tych z mniejszymi pieniędzmi.

Ceny w górę

Wraz z zanikaniem "paryskiego ducha" ceny nieruchomości wzrosły średnio o 165 proc. w ciągu 20 lat, z czego 30-proc. wzrost przypada na ostatnie pięciolecie. Benoit Doremus, właściciel La Bonne Cécile, francuskiego bistro w pobliżu planowanych sklepów Naudona, twierdzi, że tutejsi mieszkańcy obserwują jak ta La Jeune Rue będzie się rozwijać.

- Być może, że będzie to dobre dla biznesu. Problem w tym, czy przeciętnego mieszkańca będzie stać na bagietkę - mówi "NYT" Benoit.

Dla pani Clerval, która pisze książkę "Bezludny Paryż", pokazującą skutki gentryfikacji, ten projekt podnosi problem, czy pojedynczy człowiek powinien decydować, jak rozwija się cała część miasta i czy ludzie, których to dotyka, mają coś do powiedzenia.

Naudon odpiera krytykę. W czasach, gdy wielu francuskich biznesmenów opuszcza Francję, szukając szczęścia gdzie indziej, twierdzi, że on sam jest rzadkim przykładem Francuza inwestującego we Francji, mającego kreatywne pomysły i przywiązanego do etyki ekologicznej.

Przekonuje, że jego projekt nie jest ani elitarny, ani też jednak nie jest zwykłą inwestycją w nieruchomości. - Gentryfikacja następuje i tak, i tak - mówi. Dodaje, że jego pomysł przynajmniej wspiera rolników i tworzy miejsca pracy.

- Zamiast pytać, kim jest ten facet, podejrzany jakiś, chciałbym, aby ludzie mnie wsparli i podziękowali mi i potwierdzili, że robię dobre rzeczy, inwestując w moim kraju - mówi na łamach "NYT". - Powiedzmy sobie jasno, zamierzam zarobić na tym mnóstwo pieniędzy. Przepraszam, że mam taki dobry projekt, ale co jest lepsze? Nic nie robić?

Któregoś z ostatnich popołudni w swojej jasno oświetlonej pracowni, Naudon pracował z tuzinem swoich współpracowników, z szefami kuchni i projektantami, nadając ostatni szlif projektom swoich sklepów i restauracji.

Niektóre z nich będą otworzone jesienią. A cała reszta - w ciągu następnego roku. Naudon jest właścicielem większości sklepów i wszystkie one będą działać jako jeden holding.

Prawie połowę północnej części Marais kupił przedsiębiorca Cédric Naudon. Ten modny kwartał Paryża biznesmen chce przekształcić w centrum handlu wytworną żywnością pod nazwą La Jeune Rue, czyli Young Street - czytamy na łamach "New York Timesa".

Sery, ryby i mięso

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Nieruchomości
Ghelamco Group wykupiło obligacje. Duża ulga dla inwestorów
Nieruchomości
Przedwiośnie w mieszkaniówce. Duża oferta i stabilizacja cen
Nieruchomości
Polski kapitał na łowach. Jest głód inwestowania w nieruchomości
Nieruchomości
Cukrownia w Pruszczu Gdańskim będzie miastem przyszłości
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Nieruchomości
Najbliższy poniedziałek to dzień prawdy dla Grupy Ghelamco