Ponad miesiąc temu gminy otrzymały od regionalnych zarządów gospodarki wodnej (RZGW) cyfrowe mapy ryzyka i zagrożenia powodziowego.
– To, co te mapy zawierają, to absurd do kwadratu – ocenia Wiesław Bielawski, wiceprezydent Gdańska. Wynika z nich bowiem, że wodą od strony Bałtyku raz na 100 lat zagrożona jest cała Stocznia Gdańska, historyczna dzielnica Wolne Miasto, tereny postoczniowe, tzw. Młode Miasto, na którego terenie ostatnio wybudowano Europejskie Centrum Solidarności, a powstaje Muzeum II Wojny Światowej.
Nie lepiej jest w innych gminach nadbałtyckich, m.in. w Świnoujściu i Szczecinie. W Świnoujściu ponad 50 proc. powierzchni miasta wskazano na mapach jako tereny zagrożone powodzią.
Mają się nijak do rzeczywistości
Ma to kolosalne znaczenie. Prawo wodne przewiduje bowiem, że z chwilą przekazania map gminy mają obowiązek uwzględniać je w wydawanych warunkach zabudowy (budujący muszą je uzyskać na terenach pozbawionych miejscowych planów) oraz w swoich miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego. Mają na to 30 miesięcy.
Zdaniem włodarzy gmin nadmorskich mapy nijak się mają do rzeczywistości.