Po prawie roku od napisania i wysłania do konsultacji nowej wersji ustawy o OZE nadal wymaga ona poprawek. Mimo, że według deklaracji minister klimatu i środowiska, to priorytet na 2023 rok, to jeszcze przed trafieniem do Sejmu, musi ją poprawiać zespół ekspertów resortu rolnictwa.
- Zaproponowano m.in. doprecyzowanie definicji spółdzielni energetycznej, zasad rozliczeń, zakresu przedmiotowego i podmiotowego spółdzielni, zmianę obszaru ich działania, uproszczenie sprawozdawczości – wylicza radca prawny Miłosz Tomasik, z kancelarii Kozłowski Tomasik Oszczak.
Ten zabieg był konieczny, ponieważ jak tłumaczy Bartłomiej Kupiec, prawnik, ekspert stowarzyszenia „Z energią o prawie”, przygotowana przez MKiŚ nowelizacja ustawy nie spełnia formalnych wymogów.
- Dyrektywa RED II zakłada tworzenie społeczności energetycznych działających w obszarze OZE. Teoretycznie transpozycją tych przepisów miała być spółdzielnia energetyczna. Ale ministerstwo klimatu nie dokonało jej, a przepisy o klastrach i spółdzielniach nie odzwierciedlają tych unijnych. A to może powodować później problem wsparcia np. finansowego ze środków unijnych – tłumaczy prawnik.
Na horyzoncie renesans spółdzielczości
Spółdzielnie energetyczne tymczasem mogą być bardzo skuteczną formą prawną, pozwalającą np. rolnikom na zabezpieczenie swoich hodowli przed kryzysem energetycznym, czy brakiem prądu w siarczyste mrozy. Aby je założyć wystarczy 10 rolników lub 3 osoby prawne, które po nabyciu osobowości prawnej i wpisaniu do Krajowego Rejestru Sądowego oraz po spełnieniu warunków określonych w art. 38e ust. 1 ustawy o OZE, mogą rozpocząć wytwarzanie energii na własne potrzeby.