Rz: Myśli pan, że komisja weryfikacyjna ukróci dziką reprywatyzację w Warszawie?
Łukasz Bernatowicz: Nie sądzę. To, co proponuje PiS, nie ma nic wspólnego z demokratycznymi zasadami państwa prawa. Obawiam się, że jedno bezprawie możemy zastąpić drugim. Nie tędy droga.
Dlaczego pan tak sądzi?
Zgodnie z zapowiedziami Jarosława Kaczyńskiego sprawami reprywatyzacyjnymi ma się zajmować m.in. tzw. czynnik społeczny. Czyli kto? Nauczyciel, dziennikarz, hydraulik? Przecież reprywatyzacja to bardzo skomplikowana materia. Niejeden sędzia ma z nią problemy. Przedstawiciel organizacji społecznej może mieć ogromną wiedzę np. o bezprawnym przejęciu kamienicy, ale nie oznacza to jednocześnie kompetencji merytorycznych do zbadania tej sprawy. Taka osoba nie przeanalizuje kilkudziesięciu tomów akt pod kątem potencjalnych naruszeń prawa. Trudno więc oczekiwać obiektywnych i merytorycznych rozstrzygnięć takiej komisji. Poza tym jest to fizycznie niemożliwe, by przyjrzeć się wszystkim sprawom reprywatyzacyjnym. Jest ich przecież przeszło 40 tys. Ta komisja musiałaby liczyć setki osób i pracować 24 godziny na dobę przez wiele lat. Nie mam złudzeń, że zajmie się ona najbardziej „gorącymi" reprywatyzacjami, takimi jak działka przy Chmielnej 70 czy kamienica przy ul. Noakowskiego, w której udziały miała rodzina prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. One wymagają oczywiście wyjaśnienia, ale trzeba działać kompleksowo, a nie wybiórczo.
Z zapowiedzi PiS wynika, że jeżeli komisja weryfikacyjna dojdzie do wniosku, że doszło do naruszenia prawa, może podważać wyroki sądowe. Jest to prawnie dopuszczalne?