Na podpisanie zmian w kodeksie postępowania administracyjnego, które mają znaczenie dla postępowań ws. znacjonalizowanych nieruchomości, nie musieliśmy długo czekać. Sejm uchwalił ustawę w zeszłą środę w nocy, a w sobotę prezydent już złożył pod nią podpis. Wskazał przy tym: „Wraz z moim podpisem kończy się epoka chaosu prawnego – epoka mafii reprywatyzacyjnych, niepewności milionów Polaków i braku poszanowania dla elementarnych praw obywatelek i obywateli naszego kraju". Zgadza się pan z tymi stwierdzeniami?
Z żadnym z tych stwierdzeń nie da się zgodzić. Wyjaśnijmy jednak wpierw, co zostało zmienione. Mówi się o tej ustawie w kontekście reprywatyzacji. Od strony technicznej ta zmiana dotyczy k.p.a. i przepisu, który mówi o stwierdzeniu nieważności decyzji. To, co się dokonało na podstawie tej zmiany, dotyczy dwóch rzeczy. W pierwszej kolejności uznano, że nie będzie można stwierdzić nieważności decyzji, od której wydania minęło dziesięć lat – niezależnie od tego, czy wywołała nieodwracalne skutki prawne, czy nie. Będzie można jedynie stwierdzić jej wydanie z rażącym naruszeniem prawa, co z kolei otworzy drogę do starania się o odszkodowania. Czyli na mocy nowelizacji zwroty w naturze po dziesięciu latach zostają wyłączone.
I ta zmiana budzi mniejsze wątpliwości.
Tak, gdyż wciąż można się starać o odszkodowania. Poruszamy się więc w obrębie standardów obowiązujących w demokratycznym państwie. Druga zmiana to 30-letni termin liczony od daty wydania decyzji, po którego upłynięciu nie będzie można już prowadzić postępowania dotyczącego stwierdzenia jej nieważności. Co więcej, ustawodawca posunął się do tego, że postępowania – gdzie wnioski o stwierdzenie nieważności zostały złożone przed wejściem w życie ustawy, ale po upływie 30 lat od wydania decyzji – podlegać będą umorzeniu z mocy ustawy. Czyli jeśli ktoś pięć czy dziesięć lat temu wniósł np. o stwierdzenie nieważności decyzji wywłaszczeniowej i to postępowanie się ślimaczyło – jak bardzo wiele postępowań reprywatyzacyjnych – to jego postępowanie nie będzie dalej prowadzone.
Czyli poza tym, że nasza sprawa nigdy nie zostanie rozpoznana, to tracimy też koszty, jakie ponieśliśmy choćby na zaangażowanie prawnika?