W II kwartale br. 15 firm związanych z rynkiem kapitałowym sprzedało 7140 mieszkań, o 87 proc. więcej niż rok wcześniej, kiedy rynek był sparaliżowany lockdownem. To również o 5 proc. więcej niż w I kwartale br., rewelacyjnym dla szerokiego rynku, a i wiele spółek zanotowało w tym czasie szczyty – jeśli nie historyczne, to od początku pandemii.
W wynikach za II kwartał uwagę zwraca to, że wzrost całej grupy ciągną najwięksi gracze – Atal i Robyg. Praktycznie wszyscy pozostali gracze mieli sprzedaż mniejszą kwartał do kwartału.
Sterowanie ofertą
– Nie spodziewam się już znacznego wzrostu sprzedaży mieszkań, bo i coraz trudniej jest deweloperom rozpoczynać kolejne inwestycje – ocenia Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments. – Spółki muszą balansować między potrzebami popytu a wielkością oferty, którą są w stanie dostarczyć. Inaczej mówiąc, i trochę przerysowując, dewelperzy nie mogą od razu sprzedać wszystkiego, co mają, bo potem biura sprzedaży będą wyglądały jak mięsny za PRL. Firmy podnoszą więc z jednej strony ceny, a z drugiej nie szczędzą sił i środków, aby powiększać skalę działalności i zaspokoić popyt. Szczególnie na wagę złota są dziś działki, na których szybko można ruszać z inwestycją. Takich jest jak na lekarstwo – podkreśla.
Turek zwraca uwagę, że na tak niespokojnym rynku rozpychają się ponadto duże zagraniczne fundusze, które skupują całe bloki i osiedla.
– To dodatkowo podbija i tak już wysoki popyt i podnosi presję na wzrost cen. A trzeba mieć świadomość, że i bez tego ceny mają powody do wzrostu: niemal nieoprocentowane lokaty, tanie kredyty, realizacja popytu odroczonego przez epidemię, dobre perspektywy rozwoju gospodarki, wzrostu płac i zatrudnienia – podkreśla Turek.