Zgodnie z prognozami Związku Banków Polskich w tym roku wolumen udzielonych kredytów może osiągnąć wartość 68 mld zł (dla porównania w 2007 roku 54,2 mld zł, a w 2006 roku 44,9 mld zł).

Polacy coraz chętniej korzystają z kredytów hipotecznych przy zakupie mieszkania czy budowie domu – o ile w 2004 roku tylko ok. 30 proc. transakcji na rynku nieruchomości finansowanych było częściowo lub w całości za pomocą kredytu hipotecznego, o tyle w 2007 roku odsetek ten zbliżył się już do 90 proc. Dziś, przy tak wysokich cenach metra, trudno sobie wyobrazić zakup nieruchomości za gotówkę. Czynniki te wraz z niedostateczną liczbą mieszkań w naszym kraju sprawiają, że w ciągu najbliższych lat załamanie na rynku kredytów czy głębsza przecena nieruchomości są raczej mało prawdopodobne. Możliwy scenariusz (za przykładem Irlandii czy Hiszpanii) przewiduje po okresie stagnacji kolejną falę dynamicznego wzrostu cen.

Wraz z ich wzrostem w największych polskich aglomeracjach zmieniały się także preferencje kupujących. W okresie najbardziej gwałtownego wzrostu każde mieszkanie (bez względu na standard czy lokalizację) znajdowało nabywcę. Doszło nawet do kuriozalnej sytuacji, że za cenę dwupokojowego mieszkania można było kupić lub wybudować dom pod miastem. Rynek nie może pozostawać długo w stanie nierównowagi i dziś dysproporcja ta nie jest już tak widoczna, do czego przyczyniło się m.in. zwiększone zainteresowanie działkami budowlanymi wraz z rosnącymi cenami materiałów budowlanych i kosztami robocizny. Od kilku tygodni można ponownie zaobserwować wzrost liczby zawieranych na rynku mieszkaniowym transakcji.