Firmy zmieniają swoje strategie, wprowadzają nowe systemy finansowania inwestycji, aby przyciągnąć klientów. Kupujący szukają tymczasem okazji, zarówno na rynku mieszkań, jak i kredytów, a deweloperzy rewidują plany.
– Firma Dom Development poinformowała, że zamierza sprzedać o 20 procent mniej mieszkań, niż planowała na początku roku (2,5 tys.). Podobna sytuacja dotyczy J.W. Construction – twierdzi Maciej Borowiak, doradca finansowy Money Expert SA, i przestrzega przed pochopnym wiązaniem się z mało znanymi firmami. – Zmniejszony popyt prowadzi do spadku cen mieszkań, ale może też prowadzić do sytuacji, jaką mieliśmy w Gdańsku, gdzie bankructwo dewelopera pozostawiło klientów z kredytem hipotecznym bez prawa do mieszkania. Grupą podwyższonego ryzyka są deweloperzy, którzy wypłynęli w tej branży na fali hossy w latach ubiegłych. Nie mając doświadczenia, drogo kupowali ziemię oraz materiały, więc dziś mogą mieć problemy – uczula Maciej Borowiak.
Potwierdza tę opinię sam deweloper. – Konkurencja, jaka powstała w ciągu ostatnich kilku lat, sprawi, że niektórzy inwestorzy nie wytrzymają stabilizacji cenowej na rynku – ocenia sytuację Marcin Trzciński, dyrektor sprzedaży Wings Development, spółki, która zrealizowała projekty w Warszawie i Krakowie, a teraz buduje we Wrocławiu.
Zdaniem Bartosza Stawiarskiego z firmy Wealth Solutions to, co dzieje się na rynku, to nie stabilizacja, ale znaczna korekta. – Licytacje wśród ludzi gotowych dać za mieszkanie każdą cenę przeszły do historii. Niejeden przepłacił równowartość dużego pokoju.
Taki stan rzeczy gra na niekorzyść budujących, zmuszając ich do obcięcia nienaturalnie wysokich marż – uważa Stawiarski i radzi, by nieco poczekać z zakupem mieszkania, zwłaszcza na rynku pierwotnym.