[b]Rz: Czy widać u nas objawy kryzysu hipotecznego, czy to raczej media go kreują?[/b]
[b]Michał Macierzyński:[/b] Dziś już wyraźnie widać u nas pierwsze objawy kryzysu na rynku kredytów hipotecznych. To efekt paniki i stadnego działania rodzimych instytucji finansowych. Kwestią czasu jest, kiedy ten kryzys w pełni odbije się na powiązanych z rynkiem kredytowym branżach – począwszy od rynku nieruchomości, poprzez doradców finansowych, a na pośrednikach skończywszy. Nawet jeśli sytuacja w miarę się uspokoi, to patrząc na to, co dzieje się na innych rynkach, które podobną sytuację przeżywały rok czy pół roku temu, powrót do normalności może zająć długie miesiące, jeśli nie lata.
W tym momencie media relacjonują przede wszystkim dynamiczne zmiany na rynku i w pewien sposób przyspieszają pewne decyzje – zarówno samych banków, jak i nadzoru bankowego. Trudno jednak doszukać się sprawczej roli mediów w kreowaniu kryzysu hipotecznego.
[b]Czeka nas załamanie na rynku hipotecznym?[/b]
Tak, potrzeba jednak czasu, żeby ocenić jego efekty. Kryzys rozpoczął się już kilka miesięcy temu, co potwierdzają dane NBP na temat zadłużania się Polaków z tytułu kredytów hipotecznych. Widać było wyraźnie, że następuje odwrót od kredytów złotowych. W tym momencie wprowadzenie wymogu posiadania wysokiego wkładu własnego, przy jednoczesnym podwyższeniu marży kredytowej dla kredytów walutowych, faktycznie oznacza wycofanie ich z oferty. Chociaż banki wciąż mają nadzieję, że za jakiś czas sytuacja się polepszy i uda się złagodzić dotychczasowe ograniczenia, to moim zdaniem są to płonne nadzieje.