Reklama
Rozwiń

Na pomoc deweloperom

120 mld zł w 2009 roku może kosztować deweloperów kryzys finansowy. Rząd chce ratować sytuację, zwiększając dostępność atrakcyjnych kredytów mieszkaniowych z dopłatą

Publikacja: 21.11.2008 02:51

Niewielkie zainteresowanie kredytami dofinansowanymi przez państwo. Liderem spośród województw jest

Niewielkie zainteresowanie kredytami dofinansowanymi przez państwo. Liderem spośród województw jest śląskie. Z kolei wśród miast najwięcej takich kredytów udzielono w Gorzowie Wielkopolskim (175), Łodzi (126) i Bydgoszczy (118). Najmniej w Krakowie (5), Wrocławiu i Gdańsku (po 7).

Foto: Rzeczpospolita

– Sektor deweloperski w 2009 r. odczuje dotkliwie trudności związane z głębokim wyhamowaniem popytu. Dlatego działania, które mogą to złagodzić, trzeba powitać z uznaniem – komentuje Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy doradczej Reas.

– Najwyższy czas na reakcję rządu. Takie zmiany mogą pomóc rynkowi – wtóruje Jarosław Szanajca, prezes Dom Development i szef Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Z wyliczeń PZFD wynika, że efektem wywołanego kryzysem wstrzymania kolejnych inwestycji przez deweloperów będzie zmniejszenie w 2009 r. wydatków na roboty budowlano-montażowe aż o 60 mld zł. – O kolejne 60 mld zł spadną wydatki związane z wykańczaniem lokali – mówi Szanajca.

Zwiększenie dostępności preferencyjnych kredytów z dopłatą jest jedną z ratunkowych propozycji ekspertów, które znalazły się w przygotowanym przez doradców premiera dokumencie „Działania Polski wobec kryzysu finansowego”. Na razie skorzystało z nich niecałe 9 tys. osób, bo też trudno spełnić wymagania. Finansowane w ten sposób lokale muszą być tanie (mkw. może kosztować nie więcej niż 1,3 wartości tzw. wskaźnika odtworzeniowego mkw. podawanego przez GUS – dla Warszawy obecny limit to 6,6 tys. zł za mkw.) i małe (pełna dopłata obowiązuje do 50 mkw. mieszkania i 70 mkw. domu). Dopłata jest wypłacana przez osiem lat, średnio wynosi ok. połowy kwoty odsetek. To sprawia, że rata kredytu z dopłatą może być nawet kilkaset złotych niższa od komercyjnego kredytu hipotecznego. Sęk w tym, że do tej pory nie cieszyły się wzięciem, bo większość budowanych lokali była za droga. Kryzys sprawił, że tanieją.

Zdaniem ekonomistów zacząć trzeba od zwiększenia grupy osób uprawnionych do otrzymania takiego kredytu. Dzisiaj otrzymać go może tylko małżeństwo lub osoba samotnie wychowująca dziecko. Eksperci zalecają też podniesienie współczynnika wykorzystywanego do obliczania maksymalnej ceny mieszkania do 1,7. – Za dwa miesiące wejdzie w życie nowelizacja podnosząca dotychczasowy wskaźnik do 1,4 – zaznacza Ewa Balicka-Sawiak, rzecznik Banku Gospodarstwa Krajowego, który udostępnia preferencyjne pożyczki. – Spodziewamy się, że wyraźnie wzrośnie zainteresowanie kredytami. W konsekwencji np. w Warszawie maksymalna cena metra urośnie z 6,63 tys. zł do 7,15 tys. zł.

Zdaniem Szanajcy trzeba poluzować wymogi kredytów dofinansowanych przez państwo na tyle, na ile tylko można. – A można znacząco i to bez wpływu na budżet. Przy mieszkaniu za 300 tys. zł przez osiem lat łączna suma dopłat sięga 80 tys. zł. A sam VAT od kupionego mieszkania, który wpłynie do budżetu, to ok. 20 tys. zł – przypomina.

Wojciech Ciurzyński, prezes Polnordu uważa, że takie zmiany na pewno zwiększyłyby wykorzystanie takich kredytów. – W tej chwili stanowią niewielki odsetek rynku, a mogłoby być nawet 40 proc. Ale to na pewno nie zmieni zasadniczo sytuacji deweloperów – zaznacza.

Nawet jednak przy współczynniku 1,4, jak wynika z danych Reas Consulting, warunki spełni ledwie kilkanaście procent mieszkań. W Warszawie – 20 proc., we Wrocławiu – 17 proc., w Krakowie i Gdańsku – po 10 proc. Współczynnik 1,7 sprawi, że nawet połowa lokali mogłaby spełnić warunki.

Kolejna proponowana zmiana to zwiększenie powierzchni mieszkania, której dotyczy dopłata, do 75 mkw. Rząd chciałby też umożliwić udzielanie kredytów w innych walutach niż złoty i zwiększyć liczbę banków biorących udział w programie. W tej chwili umowy z BGK podpisały PKO BP, Pekao SA i kilka niewielkich banków.

– Sektor deweloperski w 2009 r. odczuje dotkliwie trudności związane z głębokim wyhamowaniem popytu. Dlatego działania, które mogą to złagodzić, trzeba powitać z uznaniem – komentuje Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy doradczej Reas.

– Najwyższy czas na reakcję rządu. Takie zmiany mogą pomóc rynkowi – wtóruje Jarosław Szanajca, prezes Dom Development i szef Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Z wyliczeń PZFD wynika, że efektem wywołanego kryzysem wstrzymania kolejnych inwestycji przez deweloperów będzie zmniejszenie w 2009 r. wydatków na roboty budowlano-montażowe aż o 60 mld zł. – O kolejne 60 mld zł spadną wydatki związane z wykańczaniem lokali – mówi Szanajca.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Nieruchomości
Ministra Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: Nie bójmy się katastru
Nieruchomości
Mniej spekulacyjnych inwestycji na rynku magazynów. Czego potrzebują najemcy?
Nieruchomości
Biura na mniejszej fali. Co z cenną ziemią pod zabudowę komercyjną?
Nieruchomości
Polski kapitał przejął biurowiec od Archicomu
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Nieruchomości
To dobry czas na kupno mieszkania? Polacy o nieruchomościach