Wojskowej Agencji Mieszkaniowej, odpowiedzialnej za żołnierskie kwatery, nie ominęły drastyczne cięcia wydatków zarządzone w Ministerstwie Obrony Narodowej. Zamiast 400 mln zł dotacji agencja dostanie w tym roku zaledwie kilkadziesiąt milionów. Mimo to chce zrealizować wcześniejsze plany – w tym celu sięgnie do wszystkich posiadanych rezerw.
– Udało się nam zgromadzić 270 mln zł i już zaplanowaliśmy inwestycje – mówi Paweł Kossecki, prezes WAM. Agencja postanowiła przykroić i renegocjować plany najdroższych budów – na przykład w podwarszawskim Legionowie – ale w mniejszych miejscowościach nie spuszcza z tonu i zamierza dyktować warunki lokalnym podwykonawcom. Przyspieszy rozpoczęte już budowy, m.in. w Elblągu, Hrubieszowie, Lublińcu, Międzyrzeczu, Ustce, Poznaniu i Świętoszowie, wstrzyma się za to z zakupami gotowych mieszkań.
– W terenie pozostajemy najpotężniejszym deweloperem i, co ważniejsze, mamy silną pozycję w rozmowach z bankami. Liczy się fakt, że stoi za nami potężny państwowy zleceniodawca – podkreśla prezes Kossecki. – Coraz częściej udaje się nam też namówić do wspólnych inwestycji władze samorządowe. Oferują grunty, byle tylko ściągnąć wiarygodnego wojskowego inwestora.
Na przeżywającym załamanie rynku budowlanym armia to dziś cenny, bo pewny, zleceniodawca. – Kolejka przedsiębiorców, którzy zabiegają o wojskowe kontrakty, rośnie – mówią pracownicy agencji.
Gdy Sztab Generalny zdecyduje o rozmieszczeniu armii po trwającej właśnie reformie, agencja przystąpi do kolejnych inwestycji. Sfinansuje je m.in. dzięki sprzedaży atrakcyjnych działek w Warszawie (w Alejach Jerozolimskich i Forcie Szczęśliwickim) – mają prestiżowe lokalizacje i są warte po kilkadziesiąt milionów złotych każda.